sobota, 28 kwietnia 2012

                                                       Przeczytaj pod rozdziałem, ok? :)

15 Reachel



[W ciągu czterech miesięcy]

Narracja 3-osobowa


               
Reachel przez cały czas patrzy z zafascynowaniem na Harrego. Często się zapomina i zatapia się pod wpływem jego uśmiechu. Gdy są blisko siebie i załapują kontakt wzrokowy, ona nie potrafi go przerwać, zagłębiając się w zielonych tęczówkach chłopaka, które wciąż mącą jej w głowie. Dziewczyna często nie potrafi siebie zrozumieć, przecież Harry ją zdradził na jednej z domówek, którą urządziła Miranda. Zrozumiała, co Lou i Danielle próbowali jej dyskretnie przekazać przez cały czas: „On chce ciebie zaliczyć i rzucić. Jego nieoczekiwane zmiany nastroju brały się z nieudanych akcji, które sobie stwarzaliście… właściwie to on stwarzał. Jak na przykład ta z Eleanor, wziął ciebie na litość. I co? I prawie mu się udało. Ten chłopak się nie zmieni.” No tak, Reachel go nie zmieniła, lecz Mirandzie się udało. To było coś więcej niż seks… Styles znalazł w niej coś wyjątkowego, coś tylko dla siebie. Reachel długo walczyła z traumą po zerwaniu, było jej ciężko. Z trudem wytrzymywała napięcia. Chwilami miała ochotę zapomnieć. Zapomnieć kim chce być i stać się kimś innym. Jednak nie poddawała się. Z czasem pojęła, że dusi w sobie drugą osobowość, której nie chce ujawnić i nie ma zamiaru. W głowie dziewczyny często stawał obraz jej z butelką alkoholu tańczącą przed Harrym… Ale nie chce taka być. Woli lepszą połówkę – grzeczną, czystą i dziewczęcą. Idealną.
                Jakiś czas po zdradzie Stylesa, Justin zerwał z Rej, wmawiając jej, że zmieniła się za bardzo, że nie sprostuje jego oczekiwaniom.  „Selena jest lepsza, piękniejsza i cała dla niego” myślała sobie. Dziewczyna odczuwała w pewnym sensie ulgę, lecz głęboko w niej narastało cierpienie. Czuła się niestabilna życiowo, a przede wszystkim samotna. Jedyną osobą, która jej nie opuściła był i jest Niall. Wytrwale znosił każdy dzień marudzenia, narzekania i żalenia się Reachel. Chłopak nieustannie czekał aż dziewczyna, w której się podkochuje, zauważy jego uczucia… lecz ewidentnie widać, że ona tęskni za bliskością Harrego.
                Pewnego dnia, gdy Horan zebrał się w sobie i zaprosił na randkę inną dziewczynę, nastąpił nagły przełom. Reachel dostrzegła, co traci. Poczuła cień zazdrości, widząc blondyna oplatającego  dłońmi biodra nieznanej dla niej kobiety. Chłopak często czynił ten gest przy Rej, jednak ona dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo on był dla niej intymny i po prostu powinien być zarezerwowany jedynie jej. Tego wieczoru, podczas wspólnego oglądania telewizji, odczuwała silną potrzebę jego dotyku, którego tym razem zabrakło. Musiała sama przejąć inicjatywę, przysunąć się bliżej Nialla na kanapie. Robiła wszystko dyskretnie oraz niepozornie. Swą delikatną, drobną dłoń wsunęła w jego męską, pokonując wstyd.
                Z czasem uczucia Reachel narastały, przechodziła w stan zakochania. To, co kiedyś Reachel traktowała obojętnie – przypadkowe zetknięcia palców z Niallem, jego ciągła obecność i bliskość, głębokie spojrzenia – stało się niezbędne do bycia.
                W pewnym momencie nadeszła chwila, w której Horan wyznał dziewczynie swe uczucia, pierwszy raz poważnie powiedział „Kocham”, poprosił o chodzenie i ją pocałował. Reachel nigdy nie czuła się, jak wtedy. Nawet Harry nie był w stanie dać jej tego, co Niall. Poczuła bezpieczeństwo i stabilizację. Miała wrażenie, że na blondynie się nie zawiedzie.
                Pomijając te wszystkie wydarzenia, okazało się również, iż Reachel wciąż jest dziewicą. Przed domówką Mirandy, na której Harry ją zdradził, źle się poczuła i pamiętając, a właściwie nie pamiętając, o nocy, w której się upiła, pomyślała o ciąży. Roztrzęsiona zadzwoniła do Nialla, aby pojechał z nią do ginekologa, ponieważ bała się o tym mówić Stylesowi. Całe te zdarzenie zapamiętała, jak wstydliwą wpadkę – ginekolog powiedział, że nawet nie musi sprawdzać, czy Rej jest w ciąży, gdyż jej błony dziewicze nie zostały naruszone organami z zewnątrz. Dziewczyna zaproponowała Niallowi, aby oboje zapomnieli o minionej sytuacji.
___
A więc: to nie jest ostatni rozdział, jest to przed ostatni lub przed przed ostatni :)
Kończę tego bloga szybciej niż zamierzałam, ale pewien komentarz dał mi sporo do myślenia. Zawiodłam się na sobie, bo nie chciałam, żeby wszystkie rozdziały połączone w jeden były takie niespójne. :(  Mój zapał wyparował, ostatnio wam pisałam o czym myślałam i teraz to potwierdzę. Od jakiegoś czasu mam założonego bloga bez rozdziałów. Chcę zacząć wszystko od nowa, bardziej się starać i więcej was nie zawodzić. Może nowa historia wam się spodoba, mam nadzieję :)
Na początku sobie pomyślałam, żeby w ogóle przerzucić się na imginy – no wiecie. Za każdym razem inna, nowa historia, brak potrzeby spójności, ale NIE. Nie będę taka i będę dalej blogować!


Prosiłabym abyście napisały (każda osoba, która czyta tego bloga i też taka która jest tu przelotem) z którym chłopakiem z One Direction czytałybyście mojego następnego bloga?
Harrym,
Zaynem,
czy Niallem? :)
Mogłybyście to zrobić… bardzo was proszę :)




Forever In Love ♥

czwartek, 5 kwietnia 2012

14 Reachel


                Grace zjechała mnie wzrokiem. Pstrzyła na mnie jakbym coś jej zrobiła.
- Szmata – mruknęła cicho i wyszła z pomieszczenia. Niespodziewanie odżyły w mojej głowie wspomnienia „Zamyślona ruszyłam ku przebieralni. Leniwie zdejmowałam sklepowe ubrania i nakładałam swoje. W radiu akurat leciał "Cryminal" Britney Spears. Lubię tą piosenkę, ale jej wykonawczyni nie za bardzo, to znaczy Britney wydaje się być w porządku, ale jej "młodzieżowe" zachowanie nie. Pchnęłam drzwi kabiny i poszłam do kasy. Zza stert ubrań widziałam już rozczochraną blond czuprynę Nialla, uśmiechnęłam się na samą myśl o nim.
- Dziwka. - Spojrzałam w bok, nikogo nie było, z tyłu też nie. Przyspieszyłam kroku, sklep był dość duży.
- Suka. - Rozglądałam się dookoła, tym razem zobaczyłam jakąś dziewczynę o czekoladowych prostych włosach.
- To było do mnie? - nie wiedziałam co bardziej odczuwam: złość, zawstydzenie, smutek czy strach. Co ja zniby zrobiłam, żeby ktoś mnie tak nazywał.
- Chyba sama tego do siebie nie powiedziałam - jej głos dosłownie ociekał jadem.
- Co Ci zrobiłam? Czego chcesz? - wyprostowałam się i sztywno śledziłam każdy jej ruch.
- Ty to najlepiej wiesz - burknęła, zjeżdżając mnie całą wzrokiem. Niall chyba zauważył z daleka niepokój na mojej twarzy, więc szybko podbiegł w naszą stronę.
- Co się dzieje? - spytał zdezorientowany, jego dłonie oplotły się wokół mych bioder.
- Nic – skłamałam.”
Stałam jak słup soli nie mogąc wykrztusić z siebie żadnego słowa. Jak ja mogłam nie zauważyć, że to ta sama dziewczyna? […] Justin rzucił mi „obwiniające” spojrzenie i poszedł za Grace.
- Okej… nie wiem co tu jest grane – powiedział zdezorientowany Niall.
- No to jest nas dwoje – odparłam idąc do łazienki aby związać włosy w kucyk, zrobiło mi się dziwnie gorąco. – Nie lubię tej dziewczyny. Jest dziwna i non stop się mnie czepia – powiedziałam półgłosem, gdy Horan staną w framudze drzwi.
- Nie wygląda na taką…
- Ale jest, uwierz mi – przekonywałam blondyna. – Pamiętasz akcję w sklepie z czepialską dziewczyną? To ona.
- Żartujesz? – się zdziwił.
- Na sto procent to ona. Moja siostra cioteczna, kuzyneczka… miło.


[Następnego dnia; słoneczne popołudnie]


- Dziękuję Ci Danielle, że przyjechałaś aż tu na zakupy ze mną – powiedziałam równocześnie uściskując ją na powitanie.
- Nie ma sprawy. Akurat byłam w pobliżu, a zresztą dziś jest piękny, ciepły dzień, który, gdyby nie ty, spędziłabym w domu przed telewizorem.
- Lub oglądając żółwie Liama, co? – zażartowałam.
- Taaak, dokładnie – zaśmiała się.
Kupiłyśmy dla mnie torbę do szkoły i obczaiłyśmy kilka sklepów z ubraniami, ale nic sobie w nich nie kupiłam. Daniellle opowiedziała mi historię swoje beztroskiego i wesołego życia. Mówiła mi jak spotkała One Direction i jak zaiskrzyło między nią a ZAYNEM. Jednak ostatecznie to Liam zdobył jej serce, więc nie ma powodu aby wracać do starych wspomnień z Malikiem. […] Zaszłyśmy do fastfoodu i stanęłyśmy w kolejce.
- Jestem za gruba, nie powinnam tu jeść – westchnęła Danielle. Wyśmiałam ją i powiedziałam, e chyba nie widziała grubych ludzi.
- Poproszę duży zestaw z nugetsami i dużą tortillę – powiedziałam, a po chwili dodałam – Jestem GŁODNA!
- Widzę, że Niall na ciebie działa – zaśmiała się Peazer [od aut. To nazwisko Danielle]
- Masz rację. Mam objawy zespołu Horana. Myślę, że sama możesz zinterpretować co to znaczy…
- Jesz i wciąż chcesz więcej?
- Bingo! – strzeliłam z palców. Drobna dziewczyna zza lady podała mi i Danielle tacki z jedzeniem. Usiadłyśmy przy stoliku, który stał w najmniej ruchliwej części Sali. Dziewczyna zdjęła papier ze słomki i wzięła łyka coli, a ja ugryzłam tortillę.
- A powiedz mi… jak tam ci się układa z Niallem? – Prawie zadławiłam się kurczakiem. Ona patrzyła na mnie z powagą.
- Ale jak to? – wydukałam zdezorientowana.
- Ostatnio mi mówił jak mu się podobasz i w ogóle, więc doszłam do wniosku, że jesteście razem…
- My? No co ty! – nerwowo się zaśmiałam. –To śmieszne! Chodzę z Harrym – Danielle wypluła colę w chusteczkę , którą miała pod ręką… Nie wiedziała?


[Kilka godzin później przed domem Reachel]


Siedziałam z Dan [Danielle] na schodkach przed domem. Zachodzące słońce puszczało ciepłe promyki, które ogrzewały nasze ramiona i twarze.
- Myślisz, że podobam się Harremu? – zapytałam po raz kolejny.
- Trudno to stwierdzić… On jest trochę inny. Ostatnio jedynie bajeruje dziewczyny i z nimi sypia. Nie wiem czy z tobą jest inaczej – westchnęła Peazer.
- No tak, kto by chciał chodzić poważnie z takim paszczurem jak ja
- Weź przestań, chciałabym wyglądać jak ty! Masz bardzo piękne zielone oczy, marzę o takich
- Wcale nie – burknęłam. Danielle zrobiła obrażoną minę i odwróciła wzrok ode mnie.
- Ej, a tam przypadkiem nie jedzie samochód Lou? – skazała palcem na czarne auto, wytężyłam wzrok.
- Tak, to Lou. Tylko on jeździ zygzakiem – stwierdziłam. Po chwili Tomlinson parkowała przed moim domem. Przyglądałam się jak wychodzi z auta i jakie pozy przy tym robi. – Wiesz co Louis? Przypominasz mi tego gościa z zieloną twarzą. – Spojrzał na mnie zdziwiony z ukosa robiąc przy tym minę zdechłego szczura.
- Ko-go? – zapytał.
- No ten – zaczęłam wymachiwać rękoma pokazując różne kształty jakby miało mi to coś pomóc. - … No tego… Tego gościa z filmu „Maska”! O, wreszcie sobie przypomniałam. – [od aut. Link do postaci z filmu "Maska" http://wdict.net/pl/word/maska+%28film+1985%29/ ] Chłopak przez chwilę nie rozumiał o czym mówię, ale zaraz ucieszył się bardzo.
- Żartujesz? Boże, Reachel, kocham Ciebie! Jeszcze NIKT NIGDY tak trafnie mnie nie określił. Odnalazłaś sens mego istnienia. To nie żaden klaun czy coś… To facet z zieloną mordą! Kocham Cię! – wykrzyczał, a pochwili przytulił mnie tak,że prawie połamał mi wszystkie kości.
- Nie przesadzasz? – wysapałam resztkami powietrza.

____

Nie nazwałabym tego rozdziałem.
Przyznam, że ostatnio, dokładniej wczoraj, złapała mnie chwil słabości i myślałam nad tym by usunąć tego bloga, a w zamian założyć nowego po egzaminach 3-gimnazjalnych, ponieważ po sporej przerwie
niewiele osób o nim pamięta...

+ historyjka z Harrym -->http://www.twitlonger.com/show/gimjvh
+ historyjka z Niallem --> http://www.twitlonger.com/show/gl687f
+ historyjka z Zaynem --> http://www.twitlonger.com/show/ghe8mr

Ktoś nowy, oprócz osób które informuje, chce być powiadamiany o nowych notkach?

poniedziałek, 19 marca 2012

13 Miranda


[Niecały miesiąc później, tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego] 

Po wyłączeniu twittera poszłam do kuchni na śniadanie, gdzie czekała na mnie mama Kimmy i brat Daniel. Tata pojechał już do pracy, w końcu jest wtorek.
- Znowu makaron z serem? - jęknęłam stając na progu kuchni.
- Nie marudź, ja tam go lubię - powiedział Daniel. Jest on starszy ode mnie o dwa lata, ma ciemne blond włosy, brązowe oczy, jest wysoki i ładnie opalony - niby przystojny a i tak mnie wkurza. Usiadłam naprzeciwko niego i niechętnie zaczęłam dziobać jedzenie widelcem. Mama - kobieta o ciemnych rudych włosach, błękitnych oczach i delikatnej posturze, krzątała się po kuchni. Spojrzałam na zapchaną posiłkiem twarz brata.
- Wiesz jak wyglądasz? - zapytałam przeżuwając powoli makaron w śmietanie.
- Jak? - odparł wycierając ścierką brudne usta.
- Jak perfidny przedstawiciel 6 klasy debilizmu na poziomie zaawansowanym - stwierdziłam. - Idiota z Ciebie - dodałam po chwili milczenia.
- Sama jesteś debilką - prychnął. Moja twarz w ciągu dalszym pozostała kamienna.


Samotnie przechadzałam się ulicami Londynu. Spotykałam dziewczyny z poprzednich klas, które na mój widok szeptały sobie wzajemnie najnowsze plotki na mój temat. W takich chwilach starałam się nie spuszczać głowy do dołu, lecz trzymać ją wysoko i posyłać wyzywające spojrzenie mówiące "Chcesz coś powiedzieć? To chodź do mnie i mów... dasz radę?" Lecz gdy tracę je z zasięgu wzroku, moja stanowczość i pewność siebie się ulatnia, zdarza się, że do mojej głowy wracają przykre wspomnienia, ból i strach, ale ta sytuacja się już nie powtórzy, obiecała tak sobie. To co, że jestem puszczalska? To co, że popieram homoseksualizm i aborcję? To co, że usunęłam ciążę mając czternaście lat? A niech sobie gadają, nie zmienię się, bo dobrze mi z sobą... Przypomniało mi się właśnie, jak nauczycielka religii nazwała mnie posłannikiem szatana i wybiegła z szkoły po egzorcystę, były niezłe jaja. O! Albo niezła akcja była, gdy się naćpałam i zamiast do domu poszłam do szkoły do schowka woźnych i tam zasnęłam, a gdy puszysta kobieta przyszła po wiadro na wodę mało nie dostała zawału, jak się wyturlałam na korytarz. Już miała dzwonić do domu pogrzebowego i na policję, bo myślała, że ktoś mnie zamordował. Pamiętam jak głośno darła mordę... eh, stare czasy. Za tydzień będę się uczyć w nowej szkole w nowej klasie z nowymi uczniami. Ciekawe, czy tam już wiedzą o mojej przeszłości. Na pewno słyszeli coś o mnie. Raz znalazłam artykuł w gazecie pod tytułem "Miranda Stolz, dziewczyna mają 16 lat, a już należąca do świata dilerki. Co się dzieje z dzisiejszą młodzieżą?" Teraz mam 18 lat, mogę pić, palić, uprawiać seks i policja mnie za to nie przymknie. Mama ma mniej kłopotów, bo praktycznie o niczym nie wie. Jednak muszę przyznać, że to, co teraz jest dla mnie dostępne było kiedyś bardziej pociągające.
- Uważaj jak łazisz! - burknęłam do jakiegoś debila z kolczykiem nad brwią, który przed chwilą zahaczył mnie z bara. Twarz miał zdezorientowaną, ale mruknął "przepraszam" i poszedł przed siebie. Spodnie zwisały mu do połowy dupy, a ręce pokrywały tatuaże. Wylansował się na twardziela, a boi się odpyskować dla smarkatej 168-centymetrowej dziewczyny, brak słów. Z nudy rozejrzałam się po budynkach. Na każdym widniała jakaś reklama, tu Jasmine V reklamująca markę "Tokidoki", a tam wielki plakat Rihanny z tyłkiem na wierzchu lansującej nową markę spodni. Samochody pędziły ulicami, a ludzie na chodnikach wyglądali na pogrążonych w pośpiechu świata. Podeszłam do szyby sklepu "Hit Styl", za którą znajdowała się pomysłowa wystawa. W swoim odbiciu dokładnie widziałam głębię czerni mych węglanach oczu, które okalały  długie, ostre rzęsy. Pewnie katechetka miała rację, w nich kłębi się coś... złego. Palcami przeczochrałam moje wystopniowane, brązowe, jak kora drzewa włosy. Gdy to robiłam luźna koszulka, którą miałam na sobie , podniosła się i ukazała pępek przekuty kolczykiem oraz płaski brzuch. Kiedyś farbowałam głowę na czarno, ale zaprzestałam temu, ponieważ bardzo mi się poniszczyły końcówki. Gdzieś w tle za mną przechodziła masa ludzi, moją uwagę zwrócił chłopak  z burzą brązowych loków na głowie. Miał na uszach słuchawki, a na plecach ciemny plecak, z którego coś wypadło. Odwróciłam się od sklepowej witryny i podniosłam takowy przedmiot. Z początku myślałam, że to prezerwatywy, ale teraz widzę, że to karta kredytowa. Dogoniłam szybko idącego młodzieńca, położyłam rękę na jego barku i delikatnie nim szarpnęłam. Kręcony zdjął słuchawki i zdezorientowany mi się przyjrzał. Przed nosem pomachałam mu kartą, która wypadła z jego plecaka.
- Nie zgubiłeś czegoś? - Wziął ode mnie przedmiot. Ej, a to nie Harry z One Direction? Ale ty masz szczęście Miranda. Niezłe ciacho.
- Dzięki. Jak mógłbym ci podziękować, piękna? - Co za pewność siebie...
- Zaproś mnie do siebie - odparłam tajemniczym tonem.
- Tak od razu chcesz iść do domu? - Wzruszyłam ramionami. Wiem, że jest mój, widać to po jego oczach. Chyba dawno nie miał dziewczyny lub się nie kochał. Kurwa no. Może te plotki są prawdą, jestem puszczalska. Jebię to.


REACHEL

- Gdzie ten Harry? Ile moża czekać - westchnęłam zirytowana. Niall siedział na biurku w pokoju moim i Grace. Ona okazała się być niewiarygodnie oziębła, czasami przypomina mi kogoś, ale nie potrafię skojarzyć kogo. Gdy tylko mnie widzi rzuca mi gardzące spojrzenie. Boże, kiedy ten koszmar się skończy?!
- Powinien być ponad godzinę temu. Wiesz, sądzę, że już tu nie przyjedzie...
- Też tak myślę, tylko szkoda, że nie odbiera telefonu.
- Może bateria mu padła?
- Wierzysz w to? Serio?
- Nie. - Zrobiłam kolejną serię kółek po pomieszczeniu. Dość! Następnym razem dzwonię do Danielle, żeby iść na zakupy. Jak zadzwoniłam do Horana, żeby do mnie przyjechał o 14, to on był już u mnie o 11, a Harry? Nawet Justin się tak nie spóźnia. - Uspokój się. - Niall zszedł z biurka i objął mnie ramieniem. Przytuliłam się do jego piersi, zagłębiłam słuch w biciu jego serca, żeby ujarzmić rozkołatane nerwy. Chyba się jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tego, że ktoś mnie wystawia lub wszystko nie kręci się wokół mnie. Powinnam się teraz zapytać "Gdzie jest moja odwieczna skromność? Czyżby miała kryzys?" Do pokoju nagle wpadła Grace z Justinem, trzymając się za ręce. Serce podskoczyło mi pod czoło.
___
Zgadza się, doszła nowa postać. Zawsze to trochę więcej akcji :D
Przepraszam za długość...
Jak podoba się Wam nowy wygląd strony? Mi bardzo ♥

Naprawdę się nie obrażę, jak skomentujecie ten rozdział... haha :]
@besteeveline

niedziela, 11 marca 2012

12 Reachel



                Przyglądałam się mu osłupiała. Promienie słońca podświetlały go od tyłu, co sprawiało, że wyglądał, jak adonis. Musiałam mrużyć oczy, by móc spojrzeć na jego twarz. Uśmiechał się do mnie promiennie.
- Czy to ważne? Tęskniłem za Tobą! – podszedł bliżej i złapał mnie za rękę.
- Ja za tobą też – wydukałam oniemiała. Zapomniałam jak dobrze mieć go przy sobie. Podniosłam się jak zahipnotyzowana z ławki, okrążyłam ją i przybliżyłam się do niego.
- Zmieniłaś się – wyszeptał gładząc mój policzek. Odgarnął niezdarny kosmyk mych włosów za ucho. Patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższy czas. W jego głębokich źrenicach widziałam siebie. Wyglądam na zdrajczynię? Czy to widać? Ujął dłonią moją twarz, przybliżył się i powoli musnął me wargi. Przeszył mnie  totalny paraliż. Odwzajemniłam pocałunek, ale wiedziałam, że to nie to samo, co kiedyś. Minął niecały miesiąc, a tak się do siebie oddaliliśmy. Ciepło, które miedzy nami się znajdowało ulotniło się. – Dobrze mieć Cię znowu przy sobie – musnął mnie w czoło. Cały czas trzymaliśmy się za ręce.
- Na długo przyjechałeś? – mój głos przybrał zatroskaną barwę. To pytanie oznaczało tyle samo co „Jak długo będę musiała ukrywać Nialla i Harrego przed tobą, Justinem Bieberem?” JB darzę pewnym uczuciem, ale czy to jest miłość? Nie potrafię tego określić. Czasem mam wrażenie, że jestem z nim z przyzwyczajenia.
- Ykhym… Hej Reachel. – Odsunęłam się od Biebera, ale nie puściłam jego ręki. Jeden z gorszych scenariuszy, jaki mógł mi się przytrafić. Harry patrzył na mnie smutnymi, zdziwionymi, a przede wszystkim zawiedzionymi oczami. Tak mi przykro, że musi to widzieć.
- Cześć – powiedziałam zestresowana. Styles patrzył raz na mnie raz na Biebsa. Wyglądał jakby chciał kogoś pogryźć. Rany, jak powinnam się zachować? Co za bagno… - Justin – odwróciłam wzrok od loczka. – Jestem umówiona z Harrym. Spotkajmy się później, dobrze? – gdy to mówiłam serce mnie bolało.
- Skoro jesteś umówiona… OK, napiszę. – JB spojrzał na Harolda z zaciśniętymi szczękami i zanim zdążyłam się od niego odsunąć, jego wargi spoczęły na moich. Trwało to krótką chwilę, lecz zdążyłam poczuć ‘walkę samców’. A gdy się ode mnie odsuwał, wyszeptał „Ufam Ci” i odszedł. Patrzyłam jak idzie, serce waliło mi w piersi tak, jakby nie wiedziało, że sytuacja, w której się znajduję i bez tego jest okropna.
- Jestem ciekaw jak się wytłumaczysz. – Powoli obróciłam głowę w jego stronę. Zazdrość miał wymalowaną na twarzy. Patrzyłam wszędzie, tylko nie w jego oczy, nie tam. Miał na sobie białą koszulkę z nadrukiem oraz jakieś sraczkowate jeansy. Spuściłam głowę. Nie mam  po co walczyć. Wszystko już zostało przesądzone. Za chwilę dostanę opieprz życia. Jaka ja byłam głupia, że wierzyłam, iż nikt o niczym się nie dowie. Poczułam dłoń Harrego na ramieniu, silnie je ściskał, ale ignorowałam ból. I co? Da mi teraz z liścia? Kurwa, niech pierdolnie z całej siły, przynajmniej wszystko się skończy. – Spójrz na mnie – rozkazał. Jego głos był silny, męski…
- Nie. – Czekałam spięta na cios, aż poczuję ból. Nawet nie wiem kiedy łza spłynęła mi po policzku. Otarł ją kciukiem i przycisnął mnie do siebie. – Trzęsiesz się… spokojnie – brzmiał już znacznie łagodniej. Czemu on mi to robi? Powinien być na mnie zły, nienawidzić mnie. – Zabiorę Cię do naszego domu.


[W domu One Direction]


Siedziałam na kanapie w jego pokoju. Ściany były niebiesko-brązowe, a meble wyglądały na wykonane z ciemnego drewna. Przez okno, przysłonięte do połowy granatową roletą, wpadały ostatnie promienie zachodzącego słońca. Niedługo zapadnie zmrok, powinnam wrócić do domu Sam i Adama, a jestem tu – oddalona od nich o 120 minut drogi. Loczek się usadowił naprzeciwko mnie w fotelu. Łokcie oparł o rozchylone kolana. Palce wierciły mi się w rękach, co chwilę skubałam rogi swej bluzki lub strzelałam z kostek.
- Mów.
- Nie wiem co – odparłam.
- Ja tym bardziej.
- No dobrze – westchnęłam, próbowałam szybko zebrać wszystkie myśli i ułożyć jakąś sensowną wypowiedź. - Potajemnie chodzę z Bieberem, ale od kiedy poznałam Ciebie, nie wiem, co do niego czuję. Nie potrafię z nim zerwać, ale nie chcę, żebyś odchodził…
- Wow, historia jak z telenoweli – powiedział z lekkim sarkazmem. - Wiedz, że nie chcę się tobą dzielić. Ufam Ci, ufam twym wyborom – powiedział. UFAM CI. Kurwa, czemu wszyscy tak pokładają we mnie swe nadzieje? Po cholerę akurat mi, jest tyle osób dookoła do wyboru. – Nie mów Niallowi, ale nigdy nie przepadałem za JB – zaśmiał się. Dobra, może powinnam wyluzować skoro Hazza nie robi z zaistniałej sytuacji afery.
- Nie powiem – uśmiechnęłam się.
- Ale kurcze… jak to? Ty i On? … Jaki ten świat jest mały – westchnął.
- Dokładnie. Nasza znajomość jest bardzo długa, nie chciałoby ci się tyle słuchać. Wiele ze sobą przeżyliśmy – na chwilę pochłonęły mnie wspomnienia… „ -
Bawimy się jak małe dzieci – zaczął niepewnie – podobasz mi się , mam nadzieję, że ja tobie też . Czego więcej potrzeba – nie chciałam tego słuchać ,chciałam jego . Przysunęłam swoją twarz o kilka centymetrów bliżej do jego .Gdy w końcu nasze usta się połączyły w całość , nie szczędziliśmy sobie czułości . Delikatnie muskał moje usta tak, jakby były kruchutkie niczym wafel. Czułam bijące od niego ciepło, jego zapach który zawracał mi w głowie. Na zakończenie naszego „pierwszego” pocałunku, przygryzłam delikatnie jego wargę, te usta są takie słodkie..- czyli dajesz mi szansę na kogoś więcej niż przyjaciela ? – zapytał dla upewnienia .
-Tak – odpowiedziałam spokojnie zagryzając swoją dolną wargę . Justin uradowany pocałował mnie ponownie ,tyle że tym razem pewniej i mocniej .”
 Ale wróciłam szybko do rzeczywistości. – Jednak powinnam to skończyć. Nie masz pojęcia jak to jest być tą drugą…
- Czyżby? – uniósł brwi do góry, uśmiechał się do mnie non stop… Właśnie zdałam sobie sprawę, jak bardzo mnie to podbudowuje. Nie krzyczy, nie obraża, nie zarzuca mi za nic winy. Brakuje mi takich pozytywnych emocji… lecz wciąż czuję czegoś niedosyt. Nie chcę by historia się powtarzała, tylko że z innymi „aktorami”.
- No tak, przepraszam. – chłopak wstał z fotela, podszedł do mnie. Co chce zrobić? Dłonią uchwycił moją twarz, nachylił się i namiętnie pocałował. Odwzajemniłam pieszczotę. Nasze wargi się o siebie ocierały z głodem, Harry położył mnie, nie odrywając przy tym swych ust od mych. Wsunął dłoń pod moją koszulkę i powędrował nią ku stanikowi. Skóra mrowiła mnie po jego dotyku. Usiadł na mnie okrakiem, a następnie całował po brzuchu, cała drżałam. Nigdy się tak nie czułam. Do twarzy napłynęła mi fala gorąca, oddech zaczął ciążyć w płucach, mięśnie naprężały się i kurczyły pod skórą. Styles złożył pocałunek na jednej z moich piersi, wygięłam się w łuk z podniecenia.
- OBIAD! – wpadł do pomieszczenia Lou. Gwałtownie zmieniłam pozycję na siedzącą równocześnie zwalając przez to loczka na ziemię. Nerwowo obciągnęłam koszulkę i wstałam z kanapy, ciągle przepraszając.
- Nic się nie stało – odparł z irytacją Styles chwytając się za głowę i wychodząc z pokoju. Był jakby obrażony, poczułam się temu winna. Patrzyłam szeroko otwartymi oczami, jak zamyka za sobą z hukiem drzwi.
- To u niego norma, słonko – powiedział Louis łapiąc mnie za ramię i prowadząc do jadalni. – Zawsze tak ma, gdy nie uda mu się prze… zresztą nie ważne. – Zatrzymałam się przy stole . Liam napełniał talerze kurczakiem z sosem, Niall siedział podekscytowany oraz mega zadowolony, Zayna nie było, a Harry wyglądał, jakby wkurwił go cały świat. Pierdolę. Przed chwilą mnie pocieszał i w ogóle, a teraz obraził się za nic.
- Przykro mi, ale nie mogę zjeść z wami tego posiłku, przygotowanego przez… Nialla? Muszę wracać do domu –westchnęłam.
- Nialla? Hahahaha ja tu robię jedzenie, bo on by wszystko zjadł zanim by się dokładnie ugotowało – śmiał się Liam. Horan popatrzył na niego gniewnie.
- Wcale nie! Ja po prostu sprawdzam, czy danie dobrze smakuje, a nie zżeram przed czasem – prychnął.
- Co 2 minuty?!
- A czemu nie?
- Bo po takim „testowaniu” nic nie zostaje! – powiedział Liam przez śmiech, do którego dołączyłam. – Lou ciebie zawiezie, a ja ci zapakuję na wynos trochę jedzonka. Pewnie nic dzisiaj nie jadłaś, a i tak jesteś bardzo szczupła. -  Właśnie, że nie jestem! Pomyślałam.
- Jadę z wami! – krzyknął Niall wstając od stołu.
- A ty po co tam? – burknął Harry.
- Mam ochotę się przewietrzyć. – No to się Horan zdziwi. Nie sądzę, by w zamkniętym przez 2 godziny aucie było dużo świeżego powietrza.


[W samochodzie]


Wzięłam kolejnego kęsa mięsa, które było bardzo smaczne. Nie wiem czy mi to się już wydaje, bo przez ten głód wszystko mi pasuje.
 - Niall… patrzysz się tak, jakbyś chciał mnie zjeść – stwierdziłam zauważając wzrok blondyna, spoczywający  na mojej sylwetce.
- Nie ciebie. Twoje jedzenie – powiedział oblizując wargi. – Nie zdążyłem zjeść przed wyjściem z domu.
- Co za pech – stwierdził Lou z miejsca kierowcy. Horan patrzył na mnie błagającym wzrokiem, ale… No ale ja też jestem głodna! Muszę wybrać: ja czy on? Spojrzała jeszcze raz na Nialla.
- Masz – mruknęłam i podałam mu pudełko z posiłkiem. Chłopak z ucieszoną twarzą pochłaniał jego zawartość. Oparłam czoło o szybę auta. Jechaliśmy jakąś opustoszałą szosą, którą otaczały puste pola. Gwiazdy oświetlały asfalt, po którym jechaliśmy. Przez pewien czas przyglądałam im się, później powieki zaczęły mi ciążyć, a myśli odpływały gdzieś daleko, zasnęłam.
___
Dobra, wiem, że to nic specjalnego, trochę nie ogarnięty rozdział, ale najgorzej chyba też nie jest? :)
Dzięki wam za komentarze spod 11 rozdziału, to jest bardzo motywujące :)

+ Jeżeli jeszcze tego nie widziałyście to sprawdźcie mój pomysł --> http://twitition.com/i55tg/
@besteeveline


sobota, 3 marca 2012

11 Reachel



                Niall przyłożył dla Harrego prawego sierpowego w twarz, głowa chłopaka odleciała do tyłu. W tej chwili Zayn złapał za ręce Horana i przycisnął je do tyłu pleców, uniemożliwiając mu niebezpieczne ruch. Rzucał się i wyrywał, był rozwścieczony. Styles szybko się podniósł z podłogi i przyłożył pięścią w twarz Horana. Oni się pozabijają pomyślałam wystraszona. Używali całej swojej siły, przemawiała przez nich czysta złość, agresja. Miałam wrażenia, że nic nie da rady ich powstrzymać. Bałam się, płakałam. Lou podbiegł do Harrego i załapał za barki, odciągając go przy tym od blondyna. Liam cały czas mówił od rzeczy i uspakajał chłopaków, jak rasowy Dady Direction. Atmosfera złagodniała. Horan miał spuchniętą i rozciętą wargę, a dla loczka krew płynęła ciurkiem z nosa. Schowałam twarz w dłoniach, było mi tak gorąco. Zupełnie nikt nie zwracał uwagi na moją obecność i to że widziałam całe te drastyczne zdarzenie. No OK. Zayn cały czas nerwowo na mnie zerkał i przyglądał się moim reakcjom. Jego oczy, jakby mnie przepraszały, a moje wybaczały.


Powracając do Reachel…

[Następnego dnia]

Śniło mi się, że zasypiam w cudzej sypialni… Przeciągnęłam się i otworzyłam powieki. To nie był koszmar, to prawda. Cały smutek, zdezorientowanie ponownie obciążyło mój umysł. Dam radę. Później ktoś będzie musiał mnie długo przepraszać za to, co muszę tu przeżywać. Bardzo długo. Wsunęłam nogi w kapcie i zeszłam schodami na dolne piętro. W domu panowała nieswoja cisza, pustka. Jestem sama?
- O, wstałaś. Chodź na śniadanie, śmiało! – powiedziała Sam wychylając się z kuchni na korytarz. Faktycznie. Mój wewnętrzny Horan wczoraj nie został zaspokojony teraz wręcz krzyczy we mnie. Weszłam do kuchni i usiadłam przy  stole. W powietrzu unosiła się pociągająca woń naleśników – ale jestem głodna!
- A gdzie Adam i Nathan? – zauważyłam.
- Pojechali na ryby, pewnie wrócą na obiad – powiedziała podsuwając mi talerz z dwoma naleśnikami posmarowanymi dżemem truskawkowym. Ugryzłam dwa kęsy i nagle naszła mi myśl do głowy, żeby dopytać się Sam, o co dokładniej się rozchodzi w mojej sytuacji.
- Mam pytanie, mogę je zadać? – wzięłam jeszcze jednego gryz dania podanego przez kobietę, było bardzo smaczne!
- Śmiało pytaj – usiadła naprzeciwko mnie z uśmiechem.
- Chciałabym wiedzieć kim dla mnie jesteś. Oczywiście bez żadnych złośliwości, po prostu nie wiem… - naprawdę mnie to ciekawi, więc nic nie zaszkodzi zapytać.
- Jestem twoją matką chrzestną.
- Matką chrzestną? – zapytałam z niedowierzaniem. Rany, nigdy nad tym się nie zastanawiałam, kim jest moja chrzestna, która nigdy mnie nie odwiedza. Wokół mnie zawsze byli sami mężczyźni: wujkowie, ojcowie, chrzestny. Zapomniałam o kobietach w mojej rodzinie.
- Matką chrzestną.
- Okej, a moja mastka ściągnęła mnie tu w celu..? – Menda nie odzywała się do mnie przez 13 lat i niespodziewanie narusza moje życie. Oburzenie z mej strony jest dziwne w takowej sytuacji?
- Właściwie to nie wiem. Chyba chciałaby z tobą porozmawiać, wyjaśnić parę spraw. – Ona CHCIAŁABY? Ja też chciałam od niej czegoś. Bardzo niewiele. Pragnęłam, żeby powiedziała, choć raz, że mnie kocha, że jestem jej córeczką, tylko tyle, ale jej nie było na to stać, a teraz oczekuje czegoś ode mnie? Niech się wypcha.
- Możecie mnie od razu wsadzić w samolot do USA. Nie będę z nią konwersować na żaden temat.
- To nie chodzi tylko o to. Jesteś pod jej opieką, a twój tata chwilowo nie ma prawa decydować o tobie.
- Co?! – naleśnik aż wyleciał mi z otwartej buzi.               O co jej chodzi? Jak to nie ma prawa? Oczywiście, że ma! Niedługo skończę 18 lat i wreszcie się wszyscy ode mnie odpierdolą. Będę samodzielnie decydować kto może się mną opiekować, spotykać. – Sory, ale już nie jestem głodna – odsunęłam talerz. Burczy mi w brzuchu, ale nie chcę dłużej tu przebywać.
- Praktycznie nic nie zjadłaś! – bystrze zauważyła Samantha, odgarniając jasny kosmyk włosów za ucho.
- To co – wzruszyłam nonszalancko ramionami. Wiem, że zachowuję się nietaktownie, no i?
- A tak w ogóle to ja z Natalie [od aut. imię mamy Reachel] zapisałyśmy Cię na kurs taneczny. Idź się ogarnij, niedługo musisz wychodzić.
- Świetnie – burknęłam. Chyba załamię się na tych zajęciach. Nigdy nie tańczyłam. Zrobię z siebie debilkę.


Nerwowym ruchem wyszarpnęłam szare, luźne dresy spomiędzy pościskanych ubrań w walizce. W tej chwili z ubrania wyleciał mój dotykowy czarno-zielony telefon. Dzięki Bogu się znalazł! W końcu mogę się skontaktować z światem, który do tej pory doskonale znałam. Włączyłam wyłączoną komórkę – dziwne, sama się wyłączyła? Bo nie pamiętam, żebym to ja robiła. Wow. 31 nieodebranych połączeń od „blond dupy” i… 4 od Harrego. Nie sądziłam, że ktokolwiek zauważy moją nieobecność, a tu proszę. Zadzwonię do Horana.
- Hej Niall, tu…
- REACHEL?! – krzyknął tak, że aż odskoczyłam od słuchawki.
- Zgadłeś – zaśmiałam się. – Nie masz pojęcia, co się u mnie porobiło. Ciotka wywiozła mnie do jakichś nieogarniętych ludzi…
- Co? – się wciął. – Boże, jak się stęskniłem za twoim głosem – nastąpiła chwila ciszy. Poczułam ciepło na policzkach. To było naprawdę miłe. – Zaraz po Ciebie przyjadę i zabiorę. Możesz ze mną zamieszkać, jeżeli chcesz…
- Wiesz, chętnie, ale coś czuję, że muszę tu przecierpieć trochę czasu, dowiedzieć, co jest grane. Na moje nieszczęście zostałam zapisana na tańce, a ja za chuja nie potrafię tańczyć – podrapałam się za uchem. Ten kurs będzie moją kompletną kompromitacją, już to czuję. – Załamię się, zrobię z siebie istotkę.
- Przestań! Z pewnością nie będzie tak źle…
- Jest!
- No to może mogę z tobą na nie chodzić? Będziesz czuła się pewniej czy coś – Oczywiście, że będę czuła się pewniej ze świadomością, iż moim porażkom przygląda się jedna osoba więcej, ale tam.
- Pewnie. Zrobiłbyś to dla mnie?
- To i jeszcze więcej. – Niallerku, flirciarzu, jestem zajęta pomyślałam i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Zbieraj się już, napiszę Ci sms-a z adresem tej szkoły, ok?
- OK.
- No to do zobaczenia…
- Nie rozłączaj się jeszcze!
- Co? Czemu?
- Już możesz, pa. – Nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Ludzi, którzy jedzą za dużo jest czasem trudno rozgryźć. Może nandos spożywane w nadmiarze powoduje jakieś uszczerbki w myśleniu mężczyzn?


- Dzięki za podwózkę – powiedziałam bez entuzjazmu do Sam. Jestem okropnie przybita i nie pociesza mnie nawet myśl, że spotkam jeszcze dzisiaj Nialla oraz Harrego, z którym się umówiłam na spacer. Mam ochotę coś z sobą zrobić. Świadomość, iż z każdym dniem coraz bardziej sama sobie komplikuję życie oraz innym powoduje, że tracę swój naturalny optymizm, a na jego miejscu pojawiają się nieprzyjemne, a czasem nawet samobójcze, myśli. Od kiedy ja zaczęłam stawać się taka dziwna? Nigdy nie podchodziłam do swojego życia od tej strony i nie powinnam tego robić. Przemawia  przeze mnie nadzieja, iż to nastoletnie wyolbrzymienia, a nie poważne problemy z głową. Wyrwałam się z dziwnych przemyśleń i po wejściu do budynku podniosłam wzrok z podłogi. Od razu w oczy rzucił mi się szczęśliwy farbowany blondynek. Wytrwale negocjował z, tak myślę, trenerką. Wyraz twarzy miał hardy – chyba się właśnie zapisywał na tańce w grupie żeńskiej, do której należałam. Kobieta po długie konwersacji i czarowi oczek Horana odpuściła. Gdy Niall się rozejrzał po udanej negocjacji i dostrzegł mnie pyszczek mu się ucieszył, a po chwili biegł, właściwie to przylewitował do mnie, kompletnie olewając przy tym grawitację – mój aniołek.


Usiadłam na ławce w parku, oparłam się wygodnie, zamknęłam powieki i rozmyślałam. Słońce przyjemnie grzało moje ciało, fajna pogoda. Po tańcach rozmawiałam z Niallem przez chyba godzinę, nie wiem, straciłam rachubę czasu, a teraz czekam na umówionego ze mną Harrego. Nie mówiłam o tym Horanowi, ponieważ gdy tylko schodziłam na temat zespołu on szybko pochmurniał. Tak w ogóle to nie wiem, co mu się stało w dolną wagę – jest rozcięta. Chciałam się spotkać z loczkiem, chociaż go zobaczyć – taka dziwna wewnętrzna ochota, którą niezbędnie muszę zaspokoić. Na zajęciach tłumaczono nam na czym polega doping, jak się za niego zabrać i nauczyliśmy się kilku kroków. Dziewczyny się zdziwiły na widok chłopaka [w dodatku NIALLA HORANA] w  naszej grupie i co najgorsza, muszę to przyznać, że coś ukuło mnie w sercu, gdy kilka z nich chwyciło go za pośladki. Serio. Poczułam się jakby lwice z innego stada próbowały odebrać samca, którego sama upolowałam [czyt. przyprowadziłam na tańce]. Przyjrzałam się swoim kolanom. Nie mam pojęcia dlaczego One Direction i JB się ze mną zadają – nie ma we mnie nic nadzwyczajnego. Zaczęłam się bawić kosmykiem moich blond falowanych włosów. Liście drzew przyjemnie szumiały na wietrze, powietrze pachniało nimi, a gdzieś w oddali słyszałam wodę przelewającą się w fontannie. Naprzeciwko mnie rosnącej brzozie usiadł mały ptaszek i zaczął głośno świergotać. Po prostu jestem wielką szczęściarą, że ich wszystkich znam tak doskonale. Wielu ludzi z pewnością chciałoby być na moim miejscu, więc nie mam co marudzić. Niespodziewanie ktoś położył dłonie na moich oczach. Czyżby Styles już przybył? Mówił, że się trochę spóźni, ale NIEKONIECZNIE.
- Harry? – zapytałam, właściwie stwierdziłam, z rosnącym uśmiechem. Chłopak, poznałam po męskich perfumach, zabrał ręce z mojej twarzy. Odwróciłam się, żeby coś powiedzieć i pocałować loczka, lecz okazało się, że to nie on.
- Tym razem nie zgadłaś.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? – nie wiedziałam, co bardziej przeze mnie przemawia: strach, złość, żal czy radość i szczęście.


Monika [second time]


Siedziałam w objęciach Zayna na łóżku w moim pokoju. Oczywiście nie planowaliśmy na nim robić żadnych nieprzyzwoitych rzeczy, ponieważ nasz związek jest na to zbyt świeży, lecz chciałam z nim porozmawiać na trapiący mnie temat.
- Zayn, wiesz… ostatnio mój tata powiedział, że… - Kurde. Nie wiem, jak dobrać słowa. Spuściłam głowę e smutkiem.
- Że? – uśmiechnął się zachęcająco i kciukiem podniósł moją brodę.
- Nie wracam do USA, ani przed szkołą, ani za rok czy dwa. Nie przyjechaliśmy tu tylko na wakacje, będę mieszkała w Wielkiej Brytanii… - powiedziałam na jednym wdechu.
- Będziesz mieszkała w Wielkiej Brytanii ze mną – dopowiedział i pocałował w policzek. Ciemność wieczoru nas otaczająca wydawała być głębsza niż ponad pół godziny temu, gdy jeszcze wpadały tu matowe promienie zachodzącego słońca.
- Ale problem tkwi w tym, że nie wiem jak to powiedzieć Reachel. Przyjaźnimy się ze sobą wiele lat, a teraz możemy to tak po prostu stracić. Rozumiesz mnie? – oczy mi się zaszkliły. Jak tylko sobie pomyślę o minie Rej, gdy jej o tym powiem… Boże, nie dam rady.
- Szzz, spokojnie, Alexis. Jestem przy tobie, wszystko się jakoś ułoży – przyciągnął moją głowę do swojej piersi. Gęste łzy popłynęły po moim policzku. Ona mi tego nie wybaczy…

____
Nie sprawdzałam błędów ani stylistyki, więc przepraszam :( długo zajmuje przepisywanie rozdziałów z kartek na komputer, ale warto chociażby ze względu na wasze opinie :)

+Moje GG --> 35641854 <-- zmieniam opis, gdy pojawia się nowy rozdział, czyli w każdy weekend :)

+Zrobiłam ankietę na górze strony bloga, żeby się pocieszyć lub zdołować. To zależy od wyników.. haha ale chyba ją usunę.

PROSIŁABYM WAS O TO BYŚCIE W KOMENTARZU NAPISALI SWOJE ULUBIONE PIOSENKI (nie tylko 1D)

I jak się podobał rozdział? :)

niedziela, 26 lutego 2012

10 Reachel


Z chałupki po paru minutach wyszedł puszysty mężczyzna o kruczych włosach. Uśmiechnął się do mnie szeroko i przyjaźnie, lecz ja wciąż oszołomiona minionymi zdarzeniami, zdobyłam się na dziwne wykrzywienie ust. Ten facet nie wygląda mi na jakiegoś seryjnego mordercę, czy pedofila. Tak trochę kogoś mi przypomina, ale na chwilę obecną nie mogę skojarzyć kogo.
- Reachel? – zapytał, właściwie to było pytanie retoryczne. – Jestem Adam – uścisnął serdecznie moją dłoń. - Twoja mama ustaliła, że będziesz mieszkała w moim domu – chwila, chwila! Cofnij… MAMA?! Przecież ona jest w więzieniu, nie ma żadnego prawa decydować, co będę robić. Nie chcę nawet jej znać, nie odczuwam takiej potrzeby, a przynajmniej po ty, co mi zrobiła. Czemu mnie tu ciotka przywiozła? Tata by jej na to nie pozwolił! – Wchodź, oprowadzę cię po domu – powiedział i wziął moje walizki, ruszyłam za nim. Jak się ogarnę to zadzwonię do taty i zapytam, co tu do cholery jest grane.


- To twój pokój – mężczyzna popchnął wolną ręką białe, drewniane drzwi. – Będziesz go dzieliła z Grace, moją córką. Już Ci o niej opowiadałem. – Skinęłam potwierdzająco głową. – Zostawię Cię teraz samą. Pewnie musisz sobie wszystko pokładać – tyle że jeszcze nie mam co – więc ten… no… czuj się jak u siebie w domu! – klepnął mnie po barku, postawił dwie wielkie walizki obok łóżka przy oknie z widokiem na ulicę – obstawiam, że właśnie tam będę spała – i wyszedł, zamykając za sobą szczelnie drzwi. Ściany pokoju były w odcieniu matowej pomarańczy. Po mojej lewej stało łóżko, prawdopodobnie „moje”, biurko z wmontowanym regałem, szafka nocna, a na niej lampka. Na wprost mnie stałą dwuosobowa sofa w kolorze cielistym. Po prawej stronie układ mebli był prawie taki sam, jak po lewej. Ładnie tu, muszę przyznać, ale po co tu moja osoba? Dobrze mi było u ciotki (zdrajczyni jednej). Podeszłam do łóżka jednoosobowego i  na nie klapnęłam zmartwiona. Czyli podsumowując: będę miała pokój z jakąś Grace, która jest nieco starsza ode mnie. Adam ma żonę o imieniu Sam i trzynastoletniego syna Nathana. Wszystkie sypialnie tego domu, w sumie trzy, są na drugim piętrze, na którym aktualnie się znajduję. Trochę do dupy, bo będzie trudno stąd zwiać, a tym bardziej przez to, że nie wiem gdzie jestem, w sensie, że mieście. Nie znam drogi do domu. Kurwa, no. Nie chcę tu być. A jeżeli Grace jest jakaś niedojebana? A ten Adam psychiczny? I wszyscy się zmówili, żeby mnie tu przywieźć, aby oni mnie zamordowali? Chyba popadam w jakąś paranoję. Boję się… No nie powiem, ciekawy początek tygodnia. Jak tu nie lubić poniedziałków?


Poznałam Nathana, przyjazny chłopak. Energiczny i zabawny - nie spodziewałam się tego. Myślałam, że to będzie jakiś kujon z pryszczami pod pachami, który nie ma co robić tylko obrażać ludzi w inteligentny sposób. Sam przygotowała niesamowity obiad, ale nie byłam w stanie zjeść go zjeść w całości. Wciąż przeżywam tą dziwną przeprowadzkę. Cała ta rodzina Adama jest okropnie życzliwa, jakby wyciągnięta z rodzinki.pl, tylko że lepsza. Czasem się zastanawiam, czemu się tak martwię, ale chyba nie ma co mi się dziwić, prawda? Znam ludzi kilka godzin, nie ma nikogo mi bliskiego i nie mam innego wyjścia jak tu zamieszkać. Właściwie to muszę zadzwonić do Moniki i chwilę z nią porozmawiać, wyjaśnić dlaczego mnie nie ma, a potem do Nialla i Harrego i Liama i taty… Chyba powinnam już zacząć dzwonić… A tak w ogóle to jeszcze nie poznałam Grace, ponieważ jest nocuje u koleżanki i wróci jutro lub po jutrze, więc luz. Może będzie fajna, jak reszta rodziny „Boskich”? Może to taki Tomek Boski w wersji damskiej? Wiem, ja i moje porównania. No dobra, dzwonię. Położyłam dłoń na kieszeni spodni – nie poczułam wybrzuszenia. Gwałtownie się podniosłam z łóżka i zaczęłam przewalać swoje rzeczy po walizkach. Do cholery – Gdzie jest mój telefon?!

Monika [first time]


[Tego samego dnia]

„ Spotkamy się dzisiaj? :) xx”

Dostałam wiadomość od Zayna. Nie sądziłam, że się jeszcze do mnie odezwie. Tylko raz ze sobą pisaliśmy, na tej imprezie, na którą Reachel mnie nie wzięła. Przykro mi z tego powodu. Chyba jesteśmy przyjaciółkami, więc mogła mi chociaż zaproponować taki wspólny wypad lub przynajmniej oznajmić, że wychodzi z chłopakami, a nie dowiaduję się wszystkiego z Internetu i od osób trzecich. Wracając do Zayna – podoba mi się od zawsze. Przyjemnie jest wiedzieć, iż to on pierwszy do mnie napisał i zaproponował spotkanie. Czuję delikatne motylki w brzuchu, gdy o nim myślę. Czasem kładę się na łóżko z myślą o jego ciepłym uśmiechu i po chwili szczęśliwa odpływam do krainy marzeń. Ta świadomość, że mógłby się uśmiechać tylko dla mnie powoduje, że w moim sercu robi się cieplej.

„ Chętnie. Gdzie i o której? Xx”

Odpisałam drżącymi palcami, myślę, że to przez stres. Mam mało kontaktu z chłopakami. Reachel mówi, że jestem piękna i gdybym chciała mogłabym mieć każdego, ale trudno mi w to uwierzyć. Sama NIGDY nie wystartuję do chłopaka, jestem zbyt nieśmiała.

„Przyjdę po Ciebie. Bądź gotowa o 16:00”

Spojrzałam na wskazówki zegara, który wskazywał 14:30. W co ja się ubiorę?! Gdzie jest Reachel, gdy jej potrzebuję? Kurcze, muszę sobie jakoś sama poradzić. Zdjęłam schodzony dres i ulubioną koszulkę i w samej bieliźnie podeszłam do szafy. Wyciągnęłam spódniczkę w kwiatki do połowy ud z trochę wyższym stanem. Jaką do tego koszulkę? Myśl jak Reachel, myśl jak Reachel… Mój wzrok instynktownie powędrował w stronę białej, zwykłej koszulki z grubymi ramiączkami. Będzie dobrze. Mam jeszcze fajny łańcuszek z piórkami, myślę, że będzie pasować. Spojrzałam ponownie na zegarek. Już 15:00, tak długo zajęło mi znalezienie bluzki i dołu? Wow. Zestresowana przejechałam dłonią po czole, które jak się okazało, było mokre. Muszę iść szybko się umyć. Wzięłam orzeźwiający prysznic, wyprostowałam swojej przeciętnej długości, ciemne włosy, narysowałam kreski na górnych powiekach elainerem, wytuszowałam rzęsy i nałożyła odrobinę korektora, żeby nie wyglądać jak panda przez podkrążone oczy. Dawno się z Zaynem nie widziałam, więc chcę by mnie jak najlepiej zapamiętał – WCALE SIĘ NIE STROJĘ!


Dochodziła szesnasta. Założyłam  już dżinsową kurteczkę do talii i brązowe kowbojki do połowy łydek. Przyjrzałam się w lustrze. Hej! Takie myślenie, jak Reachel bardzo się przydaje. Jestem pewna, że ona sama nie wymyśliłaby niczego lepszego, by była ze mnie dumna. Strój idealnie podkreśla moją sylwetkę, nogi trochę się wydłużyły, a naturalnie ciemna karnacja, jakby trochę bardziej nabrała głębi, pociemniała. Nigdy bym nie pomyślała, że mogę tak dobrze wyglądać. A, jeszcze chwila, zapomniałam o błyszczyku. W chwili gdy go nakładałam zadzwonił dzwonek. – To do mnie! – krzyknęłam i zbiegłam po schodach, ale niestety musiałam minąć salon, żeby dojść do drzwi wyjściowych, czyli też tatę.
- A ty gdzie się tak wystroiłaś, Alexis? – zapytał się śmiejąc i unosząc do góry grube, krzaczaste brwi.
- Ja? Nie prawda. Ja tylko idę na spotkanie. Ubrałam się normalnie, nic takiego… - powiedziałam szybko i niemalże wystrzeliłam z pomieszczenia, symulując wielki pośpiech. Otworzyłam drzwi i ujrzałam Zayna z bukietem kwiatów. Czułam, jak gorący rumieniec zalewa moje policzki. Nie spodziewałam się tego. Czyli to będzie randka? O mój Boże, zaraz zemdleję. Podparłam się ręką o szafkę stojącą przy ścianie po mojej prawej stronie i „dyskretnie” zaczerpnęłam kilka głębszych wdechów. Malik wyglądał bardzo seksownie. Miał na sobie jasne dżinsy, jakieś białe buty i ciemny, granatowy sweter.
- Miło mi Cię widzieć, Moniko – powiedział i nerwowo podrapał się za uchem. – To dla Ciebie. Wiem, że to nic oryginalnego, ale pomyślałem sobie, że taki gest może sprawić ci przyjemność –podał mi wiązankę, a następnie nieśmiało uścisnął. Ułożyłam twarz w zagłębieniu między jego barkiem, a szyją. Zamknęłam powieki i na tą krótką chwilę zaciągnęłam się jego perfumami. Miałam wrażenie, że całe moje ciało zalewa ciepło. Odsunęliśmy się od siebie.
- Dziękuję – szepnęłam i powąchałam czerwone kwiaty róż. – Dobrze pomyślałeś – uśmiechnęłam się i spojrzałam mu wprost w oczy. Chwilę tak trwaliśmy patrząc sobie w źrenice – jest w nich tyle magii.

- Idziemy do kina? – zapytałam, widząc kierunek w jakim zmierzamy. Całą drogę przyjemnie gawędziliśmy, a od czasu do czasu palce naszych dłoni się o siebie ocierały, powodując w nas obojgu dreszcze podniecenia.
- Wybrałam dla nas ciekawy film. Myślę, że Ci się spodoba – uśmiechnął się do mnie, a następnie spuścił głowę. Czymś się denerwował i to bardziej ode mnie.
- Cieszę się, że mnie zaprosiłeś na… to spotkanie – nie potrafiłam śmiało powiedzieć słowa „randka”, mimo że oboje wiedzieliśmy, że jest najlepszym określeniem na to, co teraz robimy. Przyglądałam się Zaynowi. Wyglądał zupełnie inaczej. Niż gdy zobaczyłam go po raz pierwszy. Wtedy wydawał się być pewien siebie, wręcz dominujący, a teraz wstydzi się, jak mała dziewczynka, boi się mojej reakcji na jego kolejne ruchy, zaś ja boję się tych ruchów.
- Też się cieszę, bo wiesz… lubię Ciebie – wciąż unikał mojego wzroku, to wyglądało uroczo.
- Ja Ciebie też – przyznałam otwarcie. Raz się żyje. Chcę spróbować wszystkiego dzisiejszego wieczoru. Doszliśmy do kina, weszliśmy do Sali zapełnionej pustymi siedzeniami. – Jak to? Nikogo nie ma?
- Co za pech – zaśmiał się nieśmiało. Coś czuję, że to jego sprawka… Usiedliśmy na samym środku Sali. Na ekranie zaczęły pojawiać się pierwsze obrazy. Malik wybrał „I że Cię nie opuszczę…” ten film jest bardzo romantyczny, ale chwilami po prostu nie mogę oderwać myśli od osoby siedzącej obok mnie. „Chcę się zawsze grzać w cieple twojego serca” powiedziała aktorka, jakby cytując moje myśli. W tej chwili nasz palce się zetknęły. Nie obróciłam głowy, by spojrzeć na Zayna, a jedynie się uśmiechnęłam. Przesunęłam dłoń bardziej w jego stronę tak, że się nas siebie nakładały. Cały czas czułam na sobie wzrok chłopaka, od początku seansu, to mnie peszyło, ale starałam się zachowywać naturalnie. Zayn kciukiem przejechał po wierzchu moich palców, bawiliśmy się nimi i nie wiadomo kiedy się ze sobą splotły. Pozostawaliśmy w takiej pozycji do końca filmu, ale ja nie mogłam się na nim skupić. Podobałam się mu, on mnie. Nie ma czego się wstydzić. On zrobił pierwszy krok i zdobył moje serce, nie wiem kiedy. Mam wrażenie, że z każdą sekundą zakochujemy się w sobie coraz bardziej, a milczenie nas do siebie zbliża. Oboje już chyba wiemy, co chcemy zrobić, co ma się stać.


Po filmie postanowiliśmy trochę pospacerować. Z kina wyszliśmy trzymając się za ręce. Pierwsze lody zostały przełamane. Zarówno ja i on czujemy się znacznie pewniej. Dużo milczymy, cisza wydaje się być taka kojąca. Nie potrzeba nam słów, by się do siebie zbliżyć. Wystarczy nam sama obecność. Nigdy nie czułam się tak kochana i zakochana. Patrzyłam na niego oczarowana, światło gwiazd odbijało się ode jego ciemnych oczu otulonych gęstą firanką rzęs, chwilami zauważałam w nich tańczące iskierki szczęścia. Jego idealną fryzurę roztrzepywały powiewy wiatru. Kosmyki włosów opadały mu na oczy, a wtedy ja je odgarniałam, utrzymując stały kontakt wzrokowy. Uśmiechał się tylko dla mnie, o tym marzyłam. On nie lubi swoich ust? Ja przy nich umieram, to działa, jak narkotyk. Daje Ci szczęście, którego nic ani NIK nie może dać, lecz nie podświadomie wykańcza od środka. Zatrzęsłam się z zimna przy kolejnym podmuchu zimnego powietrza.
- Zimno Ci – stwierdził, puścił moją dłoń i objął mnie swoim ramieniem. Zapach jego perfum zawirował w powietrzu. Serce biło mi mocno w piersi, czasem prawie bolało, ale z szczęścia, z miłości. Do moich uszu docierał cichy śpiew Malika:

I never had the words to say/Nigdy nie miałem nic do powiedzenia
But now I’m asking you to stay/A teraz pytam się czy zostaniesz?
For a little while inside my arms/Choć na chwilę w mych ramionach
And as you close your eyes tonight/A gdy będziesz dziś wieczorem zamykać oczy
I pray that you will see the light/ Modlę się, byś zobaczyła światło
Thats shining from the stars above błyszczących gwiazd nad nami

Tak, to jego solowa część w “More Than This”.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się ponownie, właściwie to moja twarz cały czas się cieszyła. Niespodziewanie się zatrzymaliśmy przy jakimś wielkim drzewie. Zayn stanął naprzeciwko mnie, gdzieś za nim w tle biło światło księżyca, rzucające na jego twarz stróżki kolorów. Widziałam jak roztrzepany cień gałęzi poruszał się po jego policzku.
- Chciałbym Ci coś pokazać – powiedział zagryzając wargę.
Jego oczy wpatrywały się we mnie Waki kochający sposób, taki obrończy i waleczny. Czułam dobro od niego bijące, które mnie pociągało, jak ćmy światło. – Zamknij oczy, proszę – wyszeptał. Był pewny tego, czego chce. Ostatni raz spojrzałam na jego twarz i zrobiłam to, o co poprosił. – Ile palców widzisz? - zapytał.
- Zero, nic nie widzę – zachichotałam. Przez chwilę miałam wrażenie pustki. Jakby dookoła mnie było jedynie powietrze, lecz po chwili na ustach poczułam jego ciepłe, wilgotne wargi i dłoń na policzku. Położyłam rękę na jego szyi, pogłębiając przy tym pocałunek. Szum wiejącego wiatru ustał, słyszałam krew płynącą w nas, wspólne krótkie wdechy i wydechy. Nasze wargi ocierały się o siebie z pasją, delikatnością i wyczuciem. Czasem moją skórę drażniły ostre włoski jego zarostu. Nie chciałam kończyć tej chwili. Ja w jego ramionach, nasze ciała połączone w jedno przez pocałunek na tle ciemnego nieba. Nigdy ode mnie nie odchodź, bo chcę w tobie się grzać, w cieple twojego ciała. Proszę, bądź moim Jakobem w dniach, gdy nie było Edwarda. Rób dla mnie wszystko, darz mnie swoją miłością i nie przestawaj. A jeżeli to za wiele to po prostu bądź… Oparł czoło o moje, gdy się od siebie oderwaliśmy. Jestem od niego niższa. Jego oczy z tej odległości chwilami zlewały się jedno, jedno a wspaniałe. Czułam jego płytki oddech na skórze. Oblizałam usta, przypominając sobie smak jego warg. Serce biło mi szybko, jak zarówno Zayna. Czułam jak cały się trzęsie. To był mój pierwszy pocałunek, którego zawsze okropnie się bała. Malik sprawił, że zapomniałam o wszystkich lękach. Jego męskość przeze mnie przenika. – Chciałam Ci pokazać, co czuję – wyszeptał drżącym głosem. – Ale tego nie da się pokazać, trzeba to poczuć… - Nie mogła oderwać ode niego wzroku z zachwytu. – Chciałabyś zostać moją dziewczyną? – wziął głęboki wdech i zatrzymał go w sobie. Po tym, co dzisiaj sobie uświadomiłam chyba nie mam żadnych wątpliwości. Nie znam go doskonale, ale wiem, że jeżeli nie zaryzykuję mogę stracić coś niepowtarzalnego.
- Tak – wyszeptałam, a po chwili jego miękkie wargi leżały na moich, przekazując mi całe szczęście, jakie oboje czujemy.


Za rękę weszliśmy do domu Larrego. Od razu dało się wyczuć nieprzyjemną atmosferę tam panującą.
- Kurwa, nie mogę jej nigdzie znaleźć! – weszliśmy z Zaynem do salony. Niall krzyczał do Harrego, Liam chodził w kółko, a Lou stał we framudze drzwi i się przyglądał sytuacji.
- Wyluzuj, jest prawie dorosła. Na pewno nic jej nie jest – powiedział spokojnie Harold.
- O kim rozmawiacie? – zapytałam zdezorientowana.
- O Reachel – odparł mi Liam, nie odrywając wzroku od podłogi.
- Jest już praktycznie północ – spojrzałam na zegarek w komórce. Jest 23:30. Wow, długo włóczyłam się z Zaynem. Od razu przed oczami miałam obrazek, gdy się całowaliśmy. – Nie ma jej w domu, nie odbiera telefonów! – histeryzował w ciągu dalszym Horan. – Zresztą to TY jesteś jej chłopakiem. To ty powinieneś się najbardziej martwić!
- Chłopakiem? – prychnął Styles. – Nie jesteśmy jeszcze razem.
- Wiesz co? Wkurwiasz mnie. Na słodkie oczka ją poderwałeś, co? Niby Lou z Eeleanor zerwali. Cienki debil jesteś.
- Bo co? Nie można? – Harry wyraźnie zacisnął szczękę.
- Nie musiałeś kłamać! – twarz Nialla czerwieniała coraz bardziej.
- Jest na tyle głupia, że się nie zorientuje. – Halo! Ja też tu jestem! Chyba przy przyjaciołach osób obgadywanych takich rzeczy się nie mówi.
- Przesadziłeś, stary – warknął Niall i rzucił się na Hazzę z pięściami. Zayn puścił moją rękę i pobiegł pomóc rozdzielić Horana i Stylesa…
____
Mam nadzieję, że nie przemęczyłam Was długością rozdziału.. :) Jak się Wam podoba? DUŻO ZAYNA!
PS. Jak ktoś nowy chce być informowany o nowych niech poda swój twitter w komentarzu ♥
#muchlove

@besteeveline