niedziela, 26 lutego 2012

10 Reachel


Z chałupki po paru minutach wyszedł puszysty mężczyzna o kruczych włosach. Uśmiechnął się do mnie szeroko i przyjaźnie, lecz ja wciąż oszołomiona minionymi zdarzeniami, zdobyłam się na dziwne wykrzywienie ust. Ten facet nie wygląda mi na jakiegoś seryjnego mordercę, czy pedofila. Tak trochę kogoś mi przypomina, ale na chwilę obecną nie mogę skojarzyć kogo.
- Reachel? – zapytał, właściwie to było pytanie retoryczne. – Jestem Adam – uścisnął serdecznie moją dłoń. - Twoja mama ustaliła, że będziesz mieszkała w moim domu – chwila, chwila! Cofnij… MAMA?! Przecież ona jest w więzieniu, nie ma żadnego prawa decydować, co będę robić. Nie chcę nawet jej znać, nie odczuwam takiej potrzeby, a przynajmniej po ty, co mi zrobiła. Czemu mnie tu ciotka przywiozła? Tata by jej na to nie pozwolił! – Wchodź, oprowadzę cię po domu – powiedział i wziął moje walizki, ruszyłam za nim. Jak się ogarnę to zadzwonię do taty i zapytam, co tu do cholery jest grane.


- To twój pokój – mężczyzna popchnął wolną ręką białe, drewniane drzwi. – Będziesz go dzieliła z Grace, moją córką. Już Ci o niej opowiadałem. – Skinęłam potwierdzająco głową. – Zostawię Cię teraz samą. Pewnie musisz sobie wszystko pokładać – tyle że jeszcze nie mam co – więc ten… no… czuj się jak u siebie w domu! – klepnął mnie po barku, postawił dwie wielkie walizki obok łóżka przy oknie z widokiem na ulicę – obstawiam, że właśnie tam będę spała – i wyszedł, zamykając za sobą szczelnie drzwi. Ściany pokoju były w odcieniu matowej pomarańczy. Po mojej lewej stało łóżko, prawdopodobnie „moje”, biurko z wmontowanym regałem, szafka nocna, a na niej lampka. Na wprost mnie stałą dwuosobowa sofa w kolorze cielistym. Po prawej stronie układ mebli był prawie taki sam, jak po lewej. Ładnie tu, muszę przyznać, ale po co tu moja osoba? Dobrze mi było u ciotki (zdrajczyni jednej). Podeszłam do łóżka jednoosobowego i  na nie klapnęłam zmartwiona. Czyli podsumowując: będę miała pokój z jakąś Grace, która jest nieco starsza ode mnie. Adam ma żonę o imieniu Sam i trzynastoletniego syna Nathana. Wszystkie sypialnie tego domu, w sumie trzy, są na drugim piętrze, na którym aktualnie się znajduję. Trochę do dupy, bo będzie trudno stąd zwiać, a tym bardziej przez to, że nie wiem gdzie jestem, w sensie, że mieście. Nie znam drogi do domu. Kurwa, no. Nie chcę tu być. A jeżeli Grace jest jakaś niedojebana? A ten Adam psychiczny? I wszyscy się zmówili, żeby mnie tu przywieźć, aby oni mnie zamordowali? Chyba popadam w jakąś paranoję. Boję się… No nie powiem, ciekawy początek tygodnia. Jak tu nie lubić poniedziałków?


Poznałam Nathana, przyjazny chłopak. Energiczny i zabawny - nie spodziewałam się tego. Myślałam, że to będzie jakiś kujon z pryszczami pod pachami, który nie ma co robić tylko obrażać ludzi w inteligentny sposób. Sam przygotowała niesamowity obiad, ale nie byłam w stanie zjeść go zjeść w całości. Wciąż przeżywam tą dziwną przeprowadzkę. Cała ta rodzina Adama jest okropnie życzliwa, jakby wyciągnięta z rodzinki.pl, tylko że lepsza. Czasem się zastanawiam, czemu się tak martwię, ale chyba nie ma co mi się dziwić, prawda? Znam ludzi kilka godzin, nie ma nikogo mi bliskiego i nie mam innego wyjścia jak tu zamieszkać. Właściwie to muszę zadzwonić do Moniki i chwilę z nią porozmawiać, wyjaśnić dlaczego mnie nie ma, a potem do Nialla i Harrego i Liama i taty… Chyba powinnam już zacząć dzwonić… A tak w ogóle to jeszcze nie poznałam Grace, ponieważ jest nocuje u koleżanki i wróci jutro lub po jutrze, więc luz. Może będzie fajna, jak reszta rodziny „Boskich”? Może to taki Tomek Boski w wersji damskiej? Wiem, ja i moje porównania. No dobra, dzwonię. Położyłam dłoń na kieszeni spodni – nie poczułam wybrzuszenia. Gwałtownie się podniosłam z łóżka i zaczęłam przewalać swoje rzeczy po walizkach. Do cholery – Gdzie jest mój telefon?!

Monika [first time]


[Tego samego dnia]

„ Spotkamy się dzisiaj? :) xx”

Dostałam wiadomość od Zayna. Nie sądziłam, że się jeszcze do mnie odezwie. Tylko raz ze sobą pisaliśmy, na tej imprezie, na którą Reachel mnie nie wzięła. Przykro mi z tego powodu. Chyba jesteśmy przyjaciółkami, więc mogła mi chociaż zaproponować taki wspólny wypad lub przynajmniej oznajmić, że wychodzi z chłopakami, a nie dowiaduję się wszystkiego z Internetu i od osób trzecich. Wracając do Zayna – podoba mi się od zawsze. Przyjemnie jest wiedzieć, iż to on pierwszy do mnie napisał i zaproponował spotkanie. Czuję delikatne motylki w brzuchu, gdy o nim myślę. Czasem kładę się na łóżko z myślą o jego ciepłym uśmiechu i po chwili szczęśliwa odpływam do krainy marzeń. Ta świadomość, że mógłby się uśmiechać tylko dla mnie powoduje, że w moim sercu robi się cieplej.

„ Chętnie. Gdzie i o której? Xx”

Odpisałam drżącymi palcami, myślę, że to przez stres. Mam mało kontaktu z chłopakami. Reachel mówi, że jestem piękna i gdybym chciała mogłabym mieć każdego, ale trudno mi w to uwierzyć. Sama NIGDY nie wystartuję do chłopaka, jestem zbyt nieśmiała.

„Przyjdę po Ciebie. Bądź gotowa o 16:00”

Spojrzałam na wskazówki zegara, który wskazywał 14:30. W co ja się ubiorę?! Gdzie jest Reachel, gdy jej potrzebuję? Kurcze, muszę sobie jakoś sama poradzić. Zdjęłam schodzony dres i ulubioną koszulkę i w samej bieliźnie podeszłam do szafy. Wyciągnęłam spódniczkę w kwiatki do połowy ud z trochę wyższym stanem. Jaką do tego koszulkę? Myśl jak Reachel, myśl jak Reachel… Mój wzrok instynktownie powędrował w stronę białej, zwykłej koszulki z grubymi ramiączkami. Będzie dobrze. Mam jeszcze fajny łańcuszek z piórkami, myślę, że będzie pasować. Spojrzałam ponownie na zegarek. Już 15:00, tak długo zajęło mi znalezienie bluzki i dołu? Wow. Zestresowana przejechałam dłonią po czole, które jak się okazało, było mokre. Muszę iść szybko się umyć. Wzięłam orzeźwiający prysznic, wyprostowałam swojej przeciętnej długości, ciemne włosy, narysowałam kreski na górnych powiekach elainerem, wytuszowałam rzęsy i nałożyła odrobinę korektora, żeby nie wyglądać jak panda przez podkrążone oczy. Dawno się z Zaynem nie widziałam, więc chcę by mnie jak najlepiej zapamiętał – WCALE SIĘ NIE STROJĘ!


Dochodziła szesnasta. Założyłam  już dżinsową kurteczkę do talii i brązowe kowbojki do połowy łydek. Przyjrzałam się w lustrze. Hej! Takie myślenie, jak Reachel bardzo się przydaje. Jestem pewna, że ona sama nie wymyśliłaby niczego lepszego, by była ze mnie dumna. Strój idealnie podkreśla moją sylwetkę, nogi trochę się wydłużyły, a naturalnie ciemna karnacja, jakby trochę bardziej nabrała głębi, pociemniała. Nigdy bym nie pomyślała, że mogę tak dobrze wyglądać. A, jeszcze chwila, zapomniałam o błyszczyku. W chwili gdy go nakładałam zadzwonił dzwonek. – To do mnie! – krzyknęłam i zbiegłam po schodach, ale niestety musiałam minąć salon, żeby dojść do drzwi wyjściowych, czyli też tatę.
- A ty gdzie się tak wystroiłaś, Alexis? – zapytał się śmiejąc i unosząc do góry grube, krzaczaste brwi.
- Ja? Nie prawda. Ja tylko idę na spotkanie. Ubrałam się normalnie, nic takiego… - powiedziałam szybko i niemalże wystrzeliłam z pomieszczenia, symulując wielki pośpiech. Otworzyłam drzwi i ujrzałam Zayna z bukietem kwiatów. Czułam, jak gorący rumieniec zalewa moje policzki. Nie spodziewałam się tego. Czyli to będzie randka? O mój Boże, zaraz zemdleję. Podparłam się ręką o szafkę stojącą przy ścianie po mojej prawej stronie i „dyskretnie” zaczerpnęłam kilka głębszych wdechów. Malik wyglądał bardzo seksownie. Miał na sobie jasne dżinsy, jakieś białe buty i ciemny, granatowy sweter.
- Miło mi Cię widzieć, Moniko – powiedział i nerwowo podrapał się za uchem. – To dla Ciebie. Wiem, że to nic oryginalnego, ale pomyślałem sobie, że taki gest może sprawić ci przyjemność –podał mi wiązankę, a następnie nieśmiało uścisnął. Ułożyłam twarz w zagłębieniu między jego barkiem, a szyją. Zamknęłam powieki i na tą krótką chwilę zaciągnęłam się jego perfumami. Miałam wrażenie, że całe moje ciało zalewa ciepło. Odsunęliśmy się od siebie.
- Dziękuję – szepnęłam i powąchałam czerwone kwiaty róż. – Dobrze pomyślałeś – uśmiechnęłam się i spojrzałam mu wprost w oczy. Chwilę tak trwaliśmy patrząc sobie w źrenice – jest w nich tyle magii.

- Idziemy do kina? – zapytałam, widząc kierunek w jakim zmierzamy. Całą drogę przyjemnie gawędziliśmy, a od czasu do czasu palce naszych dłoni się o siebie ocierały, powodując w nas obojgu dreszcze podniecenia.
- Wybrałam dla nas ciekawy film. Myślę, że Ci się spodoba – uśmiechnął się do mnie, a następnie spuścił głowę. Czymś się denerwował i to bardziej ode mnie.
- Cieszę się, że mnie zaprosiłeś na… to spotkanie – nie potrafiłam śmiało powiedzieć słowa „randka”, mimo że oboje wiedzieliśmy, że jest najlepszym określeniem na to, co teraz robimy. Przyglądałam się Zaynowi. Wyglądał zupełnie inaczej. Niż gdy zobaczyłam go po raz pierwszy. Wtedy wydawał się być pewien siebie, wręcz dominujący, a teraz wstydzi się, jak mała dziewczynka, boi się mojej reakcji na jego kolejne ruchy, zaś ja boję się tych ruchów.
- Też się cieszę, bo wiesz… lubię Ciebie – wciąż unikał mojego wzroku, to wyglądało uroczo.
- Ja Ciebie też – przyznałam otwarcie. Raz się żyje. Chcę spróbować wszystkiego dzisiejszego wieczoru. Doszliśmy do kina, weszliśmy do Sali zapełnionej pustymi siedzeniami. – Jak to? Nikogo nie ma?
- Co za pech – zaśmiał się nieśmiało. Coś czuję, że to jego sprawka… Usiedliśmy na samym środku Sali. Na ekranie zaczęły pojawiać się pierwsze obrazy. Malik wybrał „I że Cię nie opuszczę…” ten film jest bardzo romantyczny, ale chwilami po prostu nie mogę oderwać myśli od osoby siedzącej obok mnie. „Chcę się zawsze grzać w cieple twojego serca” powiedziała aktorka, jakby cytując moje myśli. W tej chwili nasz palce się zetknęły. Nie obróciłam głowy, by spojrzeć na Zayna, a jedynie się uśmiechnęłam. Przesunęłam dłoń bardziej w jego stronę tak, że się nas siebie nakładały. Cały czas czułam na sobie wzrok chłopaka, od początku seansu, to mnie peszyło, ale starałam się zachowywać naturalnie. Zayn kciukiem przejechał po wierzchu moich palców, bawiliśmy się nimi i nie wiadomo kiedy się ze sobą splotły. Pozostawaliśmy w takiej pozycji do końca filmu, ale ja nie mogłam się na nim skupić. Podobałam się mu, on mnie. Nie ma czego się wstydzić. On zrobił pierwszy krok i zdobył moje serce, nie wiem kiedy. Mam wrażenie, że z każdą sekundą zakochujemy się w sobie coraz bardziej, a milczenie nas do siebie zbliża. Oboje już chyba wiemy, co chcemy zrobić, co ma się stać.


Po filmie postanowiliśmy trochę pospacerować. Z kina wyszliśmy trzymając się za ręce. Pierwsze lody zostały przełamane. Zarówno ja i on czujemy się znacznie pewniej. Dużo milczymy, cisza wydaje się być taka kojąca. Nie potrzeba nam słów, by się do siebie zbliżyć. Wystarczy nam sama obecność. Nigdy nie czułam się tak kochana i zakochana. Patrzyłam na niego oczarowana, światło gwiazd odbijało się ode jego ciemnych oczu otulonych gęstą firanką rzęs, chwilami zauważałam w nich tańczące iskierki szczęścia. Jego idealną fryzurę roztrzepywały powiewy wiatru. Kosmyki włosów opadały mu na oczy, a wtedy ja je odgarniałam, utrzymując stały kontakt wzrokowy. Uśmiechał się tylko dla mnie, o tym marzyłam. On nie lubi swoich ust? Ja przy nich umieram, to działa, jak narkotyk. Daje Ci szczęście, którego nic ani NIK nie może dać, lecz nie podświadomie wykańcza od środka. Zatrzęsłam się z zimna przy kolejnym podmuchu zimnego powietrza.
- Zimno Ci – stwierdził, puścił moją dłoń i objął mnie swoim ramieniem. Zapach jego perfum zawirował w powietrzu. Serce biło mi mocno w piersi, czasem prawie bolało, ale z szczęścia, z miłości. Do moich uszu docierał cichy śpiew Malika:

I never had the words to say/Nigdy nie miałem nic do powiedzenia
But now I’m asking you to stay/A teraz pytam się czy zostaniesz?
For a little while inside my arms/Choć na chwilę w mych ramionach
And as you close your eyes tonight/A gdy będziesz dziś wieczorem zamykać oczy
I pray that you will see the light/ Modlę się, byś zobaczyła światło
Thats shining from the stars above błyszczących gwiazd nad nami

Tak, to jego solowa część w “More Than This”.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się ponownie, właściwie to moja twarz cały czas się cieszyła. Niespodziewanie się zatrzymaliśmy przy jakimś wielkim drzewie. Zayn stanął naprzeciwko mnie, gdzieś za nim w tle biło światło księżyca, rzucające na jego twarz stróżki kolorów. Widziałam jak roztrzepany cień gałęzi poruszał się po jego policzku.
- Chciałbym Ci coś pokazać – powiedział zagryzając wargę.
Jego oczy wpatrywały się we mnie Waki kochający sposób, taki obrończy i waleczny. Czułam dobro od niego bijące, które mnie pociągało, jak ćmy światło. – Zamknij oczy, proszę – wyszeptał. Był pewny tego, czego chce. Ostatni raz spojrzałam na jego twarz i zrobiłam to, o co poprosił. – Ile palców widzisz? - zapytał.
- Zero, nic nie widzę – zachichotałam. Przez chwilę miałam wrażenie pustki. Jakby dookoła mnie było jedynie powietrze, lecz po chwili na ustach poczułam jego ciepłe, wilgotne wargi i dłoń na policzku. Położyłam rękę na jego szyi, pogłębiając przy tym pocałunek. Szum wiejącego wiatru ustał, słyszałam krew płynącą w nas, wspólne krótkie wdechy i wydechy. Nasze wargi ocierały się o siebie z pasją, delikatnością i wyczuciem. Czasem moją skórę drażniły ostre włoski jego zarostu. Nie chciałam kończyć tej chwili. Ja w jego ramionach, nasze ciała połączone w jedno przez pocałunek na tle ciemnego nieba. Nigdy ode mnie nie odchodź, bo chcę w tobie się grzać, w cieple twojego ciała. Proszę, bądź moim Jakobem w dniach, gdy nie było Edwarda. Rób dla mnie wszystko, darz mnie swoją miłością i nie przestawaj. A jeżeli to za wiele to po prostu bądź… Oparł czoło o moje, gdy się od siebie oderwaliśmy. Jestem od niego niższa. Jego oczy z tej odległości chwilami zlewały się jedno, jedno a wspaniałe. Czułam jego płytki oddech na skórze. Oblizałam usta, przypominając sobie smak jego warg. Serce biło mi szybko, jak zarówno Zayna. Czułam jak cały się trzęsie. To był mój pierwszy pocałunek, którego zawsze okropnie się bała. Malik sprawił, że zapomniałam o wszystkich lękach. Jego męskość przeze mnie przenika. – Chciałam Ci pokazać, co czuję – wyszeptał drżącym głosem. – Ale tego nie da się pokazać, trzeba to poczuć… - Nie mogła oderwać ode niego wzroku z zachwytu. – Chciałabyś zostać moją dziewczyną? – wziął głęboki wdech i zatrzymał go w sobie. Po tym, co dzisiaj sobie uświadomiłam chyba nie mam żadnych wątpliwości. Nie znam go doskonale, ale wiem, że jeżeli nie zaryzykuję mogę stracić coś niepowtarzalnego.
- Tak – wyszeptałam, a po chwili jego miękkie wargi leżały na moich, przekazując mi całe szczęście, jakie oboje czujemy.


Za rękę weszliśmy do domu Larrego. Od razu dało się wyczuć nieprzyjemną atmosferę tam panującą.
- Kurwa, nie mogę jej nigdzie znaleźć! – weszliśmy z Zaynem do salony. Niall krzyczał do Harrego, Liam chodził w kółko, a Lou stał we framudze drzwi i się przyglądał sytuacji.
- Wyluzuj, jest prawie dorosła. Na pewno nic jej nie jest – powiedział spokojnie Harold.
- O kim rozmawiacie? – zapytałam zdezorientowana.
- O Reachel – odparł mi Liam, nie odrywając wzroku od podłogi.
- Jest już praktycznie północ – spojrzałam na zegarek w komórce. Jest 23:30. Wow, długo włóczyłam się z Zaynem. Od razu przed oczami miałam obrazek, gdy się całowaliśmy. – Nie ma jej w domu, nie odbiera telefonów! – histeryzował w ciągu dalszym Horan. – Zresztą to TY jesteś jej chłopakiem. To ty powinieneś się najbardziej martwić!
- Chłopakiem? – prychnął Styles. – Nie jesteśmy jeszcze razem.
- Wiesz co? Wkurwiasz mnie. Na słodkie oczka ją poderwałeś, co? Niby Lou z Eeleanor zerwali. Cienki debil jesteś.
- Bo co? Nie można? – Harry wyraźnie zacisnął szczękę.
- Nie musiałeś kłamać! – twarz Nialla czerwieniała coraz bardziej.
- Jest na tyle głupia, że się nie zorientuje. – Halo! Ja też tu jestem! Chyba przy przyjaciołach osób obgadywanych takich rzeczy się nie mówi.
- Przesadziłeś, stary – warknął Niall i rzucił się na Hazzę z pięściami. Zayn puścił moją rękę i pobiegł pomóc rozdzielić Horana i Stylesa…
____
Mam nadzieję, że nie przemęczyłam Was długością rozdziału.. :) Jak się Wam podoba? DUŻO ZAYNA!
PS. Jak ktoś nowy chce być informowany o nowych niech poda swój twitter w komentarzu ♥
#muchlove

@besteeveline

środa, 22 lutego 2012


9 Reachel

[Tego samego dnia]


- Hej! Niall, co ci?- zapytałam, chwytając go za rękę. Harry dał mu niezły wycisk po tej akcji z wanną, ale nie sądzę, żeby to był powód jego smutku.

- Mnie? Nic –powiedział i ścisnął mocniej moją dłoń. – Jesteś z Harrym? – niespodziewanie zapytał.
- Nie, nie wiem, chyba tak. Czemu pytasz?
- A tak jakoś. Fajna impreza wczoraj była. Jedna z lepszych na jakich się znalazłem…
- Mi też się całkiem podobało – powiedziałam z uśmiechem. W głębi ducha wiedziałam, że wczorajszy wieczór może się okazać najgorszym, jaki przeżyłam, ale mniejsza o to…
- Widziałem zdjęcia..
- Jakie zdjęcia? – serce zadudniło mi w piersi. Są jakieś zdjęcia z wczoraj? A jeżeli Justin je widział… o nie. Nie chcę by Bieber ze mną zerwał. Zbyt bardzo jestem przywiązana do myśli, że jesteśmy razem. Nawet jeżeli powinniśmy zerwać, ja nie będę mogła tego znieść. Biebs to mój pierwszy chłopak. Ja i On – tak już być powinno.
- Wszedłem na twittera i muszę przyznać, że nie dało się nie zauważyć szumu wokół zdjęć całującego się Hazzy z tajemniczą nieznajomą. Chyba już każdy wie o tym, co między wami zaszło – no fajnie, fajnie. Każdy wie, ale ja nie. Śmieszne, prawda? W ogóle.
- Dobrze wiedzieć – westchnęłam. W kieszeni bluzy poczułam wibrację, a po chwili po kuchni rozległy się pierwsze nuty „In your head”. Nie wiem czemu, ale ta piosenka kojarzy mi się z zamyślonym Niallerem. – Halo?
- Jak wrócisz do domu masz się spakować – oznajmiła ciotka i się rozłączyła, nie dając mi dojść do słowa.
- Kto to?
- Leona, coś jej odbija.
- Aha. – Puściłam dłoń Horana i długim korytarzem przeszłam do sypialni Stylesa, zapukałam w drewniane drzwi, a następnie weszłam do środka. Zastałam tam Harolda w samych bokserkach, który się patrzył na mnie szeroko otwartymi paczodołami. Odruchowo zagryzłam dolną wagę. Za dużo seksapilu docierało do moich oczu.
- Chciałam tylko się pożegnać – powiedziałam po kilku chwilach. Musiałam się opanować, bo taki widok potrafi wywrzeć spory szok na zwykłej dziewczynie.
- Już idziesz? – posmutniał. Założył jeansy i właśnie zapinał czarny pasek. Przyglądałam się z fascynacją, jak jego mięśnie się prężą i napinają pod skórą.
- Tak, muszę już iść – wybełkotałam zahipnotyzowana. Loczek w końcu do mnie podszedł i przyciągnął bliżej siebie tak, że nasze ciała się stykały. Położyłam dłoń na roznegliżowanej klacie chłopaka.
- Chyba powinniśmy się w jakiś odpowiedni sposób rozstać, nieprawdaż? – wyszeptał. Czułam jak jego słodki oddech otula moją twarz. Miałam wrażenie, że jestem tą dziewczyn z teledysku do „What Makes You Beautiful” . Oparłam czoło o jego i wpatrywałam się mu w te zielononiebieskie źrenice zupełnie oczarowana.
- Mhm – mruknęłam w odpowiedzi. Nasz usta się do siebie zbliżyły i zaczęły delikatnie muskać. Każde najmniejsze szurnięcie naszych warg dawało mi niebiańską rozkosz. – To pa – powiedziałam szczęśliwa i na pięcie się obróciłam do tyłu, by wyjść, przy czym przez przypadek wpadłam na Horana.

Wszyscy wyszli z salonu zostawiając nas samych.
- To dość niebezpieczna sytuacja - stwierdziłam zagryzając wargę.
- Boisz się mnie?
- Być może - podniosłam wzrok z jego warg na oczy, piękne i zielone.. Czułam jak się rozpływam, nic nie mogłam zrobić, nie miałam władzy nad ciałem. Każdy ruch sprawiał mi przyjemność.. Przysunęłam twarz bliżej jego, oparłam się czołem  i pocałowałam. Nasze wargi delikatnie się o siebie pocierały, ślina się mieszała. Odsunęłam się na chwilę od kochanka by zaczerpnąć powietrza i jeszcze raz spojrzeć mu w oczy, tym razem były niebieskie. Jak to możliwe? - pomyślałam. Zszokowana rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Jak mogłaś? Nie spodziewałbym się tego po tobie...
- Ale ja... przecież... ja nie...
- Jesteś ze mną w ciąży - powiedział chłopak, którego całowałam.
- Z tobą? Ale ja przecież nie jestem w ciąży.
- Jestem chory na żółtaczkę.. - wyznał szatyn.
- Ale jak to?
- Ty też jesteś - dodał.


Obudziłam się z dziwną świadomością, że kiedyś już miałam ten sen. Przeciągnęłam się na tylnym fotelu auta. Ciocia gdzieś mnie wiozła i nawet nie raczyła się powiedzieć gdzie, a że jestem pod jej opieką robiłam wszystko, co mi kazała bez większego oporu. Miałam jakieś dziwne przeczucie, że to co ma się stać będzie dla mnie mało przyjemne. A jeżeli jedziemy na jakieś wakacje, to tym bardziej. Wciąż nie wiem, czy tamtej nocy przystąpiłam do ataku płciowego z Hazzą i czy nie jestem przypadkiem w ciąży. Jeszcze się nie boję, bo moja podświadomość nie chce przyjąć do siebie wiadomości, że coś takiego mogło się jednak zdarzyć. Nie chcę zniszczyć sobie młodzieńczego życia przez dziecinny wybryk.

Samochód stanął. Wyciągnęłam słuchawki z uszu, zaciekawiona wyjrzałam przez szybę samochodu i się rozejrzałam. Nigdy tutaj nie byłam. Jest tu dużo przestrzeni, ale z pewnością to nie wieś. Jakieś 50 metrów od domu, przy którym się zatrzymaliśmy, był następny. Osiedle wyglądało na „zalesione” ciepłymi chałupkami rodzinnymi. Gdzieniegdzie  rosło po kilka drzew, w tym dęby, które uwielbiam.
- Wysiadaj – burknęła ciotka. Wysiadłyśmy z auta. Od razu poczułam znacznie świeższe powietrze, niż w domu w Stanach. „Jak daleko jesteśmy od domu?” – od razu się o tym pomyślałam. Leonarda wyciągnęła moje walizki, postawiła je na chodniku, zamknęła bagażnik i wróciła na miejsce kierowcy. Po kilku krótkich minutach usłyszałam pisk opon i ciotki już nie było. Całej tej sytuacji przyglądałam się całkowicie osłupiała, nie mogąc wyjść z szoku. Co to miało być? Po co mnie tu przywiozła? Gdzie ja jestem?

___
Okej, wiem, że to jest do dupy. Niestety, ale ten rozdział pisałam trzy razy, bo 2 razy mi się usunął [coś mi się w laptopie psuje]
W sobotę/niedzielę będzie 10 rozdział. Będę się starała dodawać normalnie nexty.
PS. Filmik z Harrym , który zrobiłam (sory za jakość) http://www.youtube.com/watch?v=-128BlFa0LU&feature=channel



+ Pod 10 ROZ. Niespodzianka.

sobota, 4 lutego 2012

8 Reachel

    Niestety muszę przyznać, że czułam się delikatnie zawstydzona w obecności Harrego, ale próbowałam to ignorować na tyle ile się da. Ja byłam już gotowa, teraz jedynie chłopcy się szykowali, tzn. loczek już się ubrał i siedział przed komputerem, Niall jeszcze dojadał, żeby nie zasłabnąć podczas tańca, Liam przymierzał krawat, Lou... właściwie to nie wiem co on robił, Zayn przypuszcza, że przeprowadza proces masturbacji przy zdjęciu marchewki - zgniłam, gdy to usłyszałam. Horan wrócił do salonu w którym przebywaliśmy [Reachel, Liam, Harry] z michą frytek. Przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę. Wyglądał naprawdę sexy. Był ubrany w czerwoną bluzę, podkoszulek z szarym nadrukiem, luźne spodnie i białe supry.
- Styles, jak wyglądam? - powiedział Liam, stając obok biurka. - Oceń mnie, jak wyglądam?
- Jak kurwa - odparł uprzejmie Hazza, nie odrywając wzroku od monitora. Ja z Paynem wybuchłam śmiechem.
- Gada 'jak kurwa' hahahaha
- No miło, faktycznie haha - się śmiałam.
- VAS HAPPENING? - zapytał Zayn wchodząc do pomieszczenia z lakierem w ręce, w ciemnozielonych bokserkach i obcisłym białym podkoszulku, który ukazywał rozwinięte mięśnie ramion. Teraz jeszcze sobie dokleję do tego widoku Monikę i wszystko jest idealne.
- MALIK, ogarnij się, zaraz wychodzimy! - krzykną Nialler z pełnymi ustami.
- Już, już. Bez patologi - mruknął i zamknął się w łazience.


Na imprezę trzeba się spóźnić, to podstawa! Nawet jeżeli jest to spóźnienie nie z własnej woli tylko na przykład przez takiego kogoś, kto nie mógł się nigdzie ruszyć, bo kosmyk włosów odstawał od fryzury. Te modelowanie zajęło nam chyba z pół godziny. Gdy weszliśmy wszyscy się świetnie bawili. Poczułam się niepewnie, więc wsunęłam się między Harolda a Niallera, uśmiechnięta Eleanor pociągnęła Louisa do tańca, Zayn od razu ruszył ku barowi.
- Może strzelimy drinka na rozkręcenie? - zaproponował loczek. Na te słowa coś ścisnęło mnie w żołądku. Nigdy nie próbowałam alkoholu, wystrzegałam się go. Jak byłam młodsza postanowiłam sobie, że nie tknę napojów wysokoprocentowych do osiemnastego roku życia, ponieważ obiecałam to Bogu podczas komunii... ale teraz by było głupio gdybym nic nie wypiła, czułabym się jak szczeniak. Co pomyślałby Hazza, pewnie, że nie warto się ze mną spotykać, że nie dorosłam do tego poziomu by się z nim bawić.
- Okej - głos miałam spokojny, ale wewnątrz cała drżałam. Te wszystkie lata pójdą na marne, zostanę grzesznikiem z ciężkim przewinieniem...
- Ja nie piję - powiedział Liam, chwytając Danielle w tali.
- Ja właściwie też - dodała jego partnerka. Trochę mnie to pocieszyło, jednak nie byłam na tyle odważna by również zrezygnować z propozycji... z resztą może nie będzie tak źle, a tego co planuję zrobić nie uznam do grzechu tylko próbowania jak to smakuje. To mi chyba wolno...
- To pytanie raczej nie było skierowane do was, wy zawsze tak samo gadacie - mrukną Harold. Po chwili kolejna para ruszyła na rozgrzany parkiet. Czemu ja jestem taka nieśmiała?
- Ja za to chętnie - uśmiechnął się Horan. Spojrzałam w prawo. Nasza Pan Malik już został okrążony przez niewielką grupę urodziwych dziewcząt. Jedna chyba wpadła mu w oko, nie mógł oderwać od niej wzroku... lub jej dekoltu. Usiedliśmy we trojkę przy barze na wysokich taboretach, Niall zamówił drinki. Gdy kelner postawił jeden z nich przede mną zawahałam się. Spoglądałam na zielonkawy napój z zamyśleniem. Raz się żyje. Naśladując innych jednym haustem pochłonęłam wódkę... i prawie ją dyskretnie wyplułam. Kurwa, jakie to ostre!
- Reachel, co ci?
- Nic, nic. Zakrztusiłam się - wyszeptałam, chwytając szklankę z wodą. Jeny, ale siara. Musiało to wyglądać naprawdę obciachowo. - Mogę jeszcze jednego? - jednak grałam niewzruszoną. Po chwili z większą wprawą pochłonęłam następny kieliszek. W brzuchu i sercu zrobiło mi się przyjemnie ciepło, naszła mnie ochota na więcej, więc bez kontroli spełniałam własne zachcianki. Humor mi się poprawił, nawet się rozluźniłam, a moja nieśmiałość prawie zniknęła.
- Zatańczymy? - zaproponowałam Haremu, uśmiechając się przy tym promiennie. Czy mi się wydaje, czy tutaj jest  strasznie gorąco?
- Z chęcią - odwzajemnił uśmiech. Uwielbiam jego dołeczki, są urocze. Chcę, żeby moje dzieci takie miały... i jeszcze takie włosy jak on... i nos. Może powinnam się z nim ożenić? - Lubię tą piosenkę.
- Ja też - powiedziałam mimo że jej nie znałam. Była powolna i podchwytliwa. Położyłam ręce na jego barkach, a on swoje na mojej tali. Było mi bardzo przyjemnie, wpatrywałam się mu w oczy. Zdawało mi się, że to morze, a ja w nim tonę. - Zerwałam z nim. - wypaliłam sama nie wiem czemu.
- Z kim?
- Z moim chłopakiem. Chodziłam z Justinem, ale było nam źle ze sobą - momentami traciłam kontrolę nad tym, co mówię. Właśnie nastała ta chwila. Mówiłam to, co chciałam, bez pohamowań. - Podobasz mi się.
- Czyli jesteś wolna? - mruknął, uśmiechając się szerzej. Wymiękałam. Chyba nigdy w życiu nie widziałam piękniejszego uśmiechu. Tego się nie da opisać, ani wyobrazić. Trzeba to zobaczyć.
- Jestem cała dla ciebie - przysunęłam się bliżej i musnęłam jego szyję. Przeszyło mnie podniecenie. To się dzieje, a ja mam wrażenie, jakbym chodziła we śnie.
- Moja - szepnął pełen satysfakcji. Może to była zła decyzja, że oddałam mu się tak łatwo. Myślę, że chłopcy wolą mieć jakieś wyzwanie by poderwać laskę... chyba mi wódka uderza do głowy. Sama nie wiem o czym pierdolą moje myśli, słowa mi się mieszając i zlewają. Delikatnie zagryzłam płat jego ucha, a następnie pocałowałam w dolną szczękę. Ostre włoski drażniły moje usta, ale to dawało jeszcze więcej przyjemności. Rękę z szyi wsunęłam w gęste włosy, chcę mieć go bliżej siebie. - Spójrz na Nialla, ciekawe co on tam wygaduje - odsunął mnie od siebie i wskazał wielką kanapę w rogu lokalu. Zła poszłam za nim do niej.
- Dziewczyna najseksowniej wygląda podczas spożywania posiłku, gdy taką widzę nie mogę utrzymać Niallizarda w stanie spoczynku, to jest piękniejszy widok od nagiej Cheryl Cole - bełkotał lekko wstawiony. To co powiedział spowodowało, że się ponownie uśmiechnęłam. Na chwilę pozwoliłam powrócić trzeźwej Reachel.
- Harry, jak się czujesz tak przy Eleanor? - szepnęłam, odciągając go za łokieć w kąt.
- Ale jak to? - zachwiał się, a jego wzrok zabłądził w okolicach mojej szyi i piersi.
- No po tym, co ci powiedziała... - ciągnęłam.
- A po tym - oprzytomniał. - Wiesz, powinniśmy coś wypić - odwrócił wzrok od mojej sylwetki - Niall, bracie, postawisz nam? - blondynowi zabłysnął aparat i zrobił to o co prosił loczek. Chyba ten dobry humor powoli mi odpuszczał... Jednak nie na długo, ponieważ Hazza podsunął mi kieliszek pod nos - NASZE zdrowie - zaakcentował wyraźnie i wypił, ja z nim. Odstawiłam naczynie na blat baru, chwilami traciłam równowagę. Nie moja głowa na takie zabawy. - Chodź tu - zamruczał Styles, zaciągając mnie w ciemny korytarz. Szłam bez oporu, traciłam kontrolę nad sobą. Przyparł mnie do ściany, ręką jeździł po moich biodrach i tali, gilgotało mnie to w przyjemny sposób. Wplotłam palce w jego włosy, przez chwilę się nimi bawiłam, nie odrywając wzroku z jego szeroko rozstawionych, dużych, zielonkawych oczu, które w dyskotekowym świetle, migotały łobuzersko. Jego twarz była oświetlona do połowy, ja cała byłam w cieniu. Może i dobrze, bo moją twarz zalał gorący rumieniec. - Chcesz ze mną być? - drżały mu kąciki ust. Niby się uśmiechając, ale też zachowując kamienną twarz. Myśli mi się mieszały, nie wiedziałam już, co się dzieje w mojej głowie, a przede wszystkim nie usłyszałam mojej odpowiedzi. Świat wirował, jego twarz chwilami się zamywała. Na mrowiących ustach poczułam przyjemne ciepło, wilgoć i tak jakby masaż. Poruszałam nimi w ten sam rytm, który Harry nadawał, pozwoliłam im się rozsunąć. Nasze języki tańczyły. Wysunęłam dłoń z jego loków, a następnie przejechałam nią po szyi, ramieniu i klatce piersiowej, wyczuwając twarde, napięte mięśnie.

Liam

Jedne z drzwi sypialnianych zamknęły się z trzaskiem, sprawiając, że tańczące pary automatycznie spojrzały w tym kierunku. W tym ja z Daniell.
- Kocham Ciebie - szepnąłem tuż przy jej uchu. Pięknie pachniała, uwielbiam jej perfumy. Słodkie z nutką elegancji. Czuję się przy niej męski i ciekawy. Zupełnie inaczej niż w obecności kogokolwiek innego.
- Ja ciebie też - oparła brodę na moim ramieniu, ja przyciągnąłem ją  bliżej siebie, rozluźniłem uścisk na jej tali. Bujaliśmy się w spokojny rytm muzyki. Przepełniony szczęściem przymknąłem powieki, rozkoszując się chwilą. Chcę zapamiętać każdy szczegół, by w starości móc wspominać te wspaniałe chwile. Gdybym się napił, jak proponował mi Harry, nie mógłbym tego zrobić, nieodwołalnie...

Zayn

- Zayn, nie odchodź, zatańcz ze mną. Kocham ten kawałek! - pisnęła Loren, ciągnąc mnie za rękaw.
- Zostaw mnie w spokoju - burknąłem zły i wróciłem do baru. Wypiłem Frozena Leango i zapaliłem papierosa. Siedziałem tak i patrzyłem przed siebie, zaciągając się powoli z zafascynowaniem dymem tytoniowym. Tamta laska wydawała się być fajna, no przynajmniej jej biust i figura są na szóstkę. Twarz miała sympatyczną, lecz po wypiciu kilku drinków poważnie straciła na atrakcyjności. Zaczęłam bawić się dymem, wydychałem go przez nos, a później robiłem kółeczka. Nagle w kieszeni poczułem wibrację, wyciągnąłem telefon i odczytałem sms-a

Jestem w koszmarnym nastroju. Reachel nie odbiera ode mnie telefonów, ostatnio mało się do mnie odzywa. Masz ochotę ze mną popisać?

To była Monika. Bez zastanowienia odpisałem jej czy coś się stało, jak się ma i takie tam pierdoły. Zalało mnie przyjemne uczucie, że jestem ważny i potrzebny, że ktoś potrzebuje mojej troski. Odpłynąłem z tego świata, od czasu do czasu zapalając papierosa. Pochłonęła mnie rozmowa z nią. Z uśmiechem odpisywałem jej na kolejne wiadomości.

Louis

- Nudna ta muzyka - marudziłem. - Takiej słucha Payne. Idziemy do DJ, żeby puścił coś ciekawszego? - uśmiechnąłem się zadziornie.
- A może wyjdziemy stąd i zrobimy własną imprezkę? - mruknęła El. Kocham tą szaloną dziewczynę. Uwielbiam z nią tracić kontrolę nad porządnym Lou, który ujawnia się... chwilami. Doprawdy bardzo rzadko, ale jednak.
- Na co czekamy - chwyciłem ją za tyłek. Miała na sobie obcisłą ciemną sukienkę. Poniosłem ją i wyniosłem z lokalu do auta, którym przyjechaliśmy. Reszta sobie jakoś poradzi, teraz ja mam ważniejsze sprawy. Zapiąłem pas i wcisnąłem pedał gazu. Opony zapiszczały, a my szybko oddalaliśmy się od lokalu. W głowie roiło mi się trylion pomysłów, co by tu porobić sam na sam z dziewczyną.

Niall

Odczuwałem silną potrzebę wydalenia moczu, jednak jakaś kobieta nie dawała mi spokoju. Przysiadła się do stolika i napierała na mnie swoim cielskiem.
- Jestem Amanda - mruknęła. Spojrzałem na jej twarz. Trudno było mi ją konkretnie określić, ponieważ obraz mi się rozmazywał przed oczami, chyba za dożo wypiłem. Minimalnie przesadziłem.
- A ja Niall. Lubisz jeść? - zapytałem automatycznie. Kurcze, jaki ona ma kolor włosów? Rude, blond, czy czarne? A może są zielone? Przetarłem powieki. ZARAZ SIĘ ZSIKAM!
- Pewnie. Takich chłopców, jak ty zjadam na śniadanie - uśmiechnęła się. Jej szminka raziła mi po oczach. Spróbowałem wstać, ale kolana ugięły się pode mną i opadłem bezwładnie na kanapę. Dziewczyna zaczęła mnie nachalnie całować, ale nie dawałem jej dojść do moich ust przez ciągłe wiercenie głową[...] Po pewnym czasie zapomniałem o potrzebie fizjologicznej [a może już ją załatwiłem? Nie pamiętam] i poddałem się pieszczotom nieznajomej.


[Następnego dnia]


Na twarzy poczułam ciepłe promienie słońca, leniwie otworzyłam oczy i się przeciągnęłam. To co ujrzałam mnie wystraszyło, nagłym ruchem zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą. Nie znajdowałam się we własnej sypialni. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ściany były bladoróżowe, dywan biały. Nie było tu żadnych mebli, nie licząc wielkiego łóżka, na którym byłam. Do pokoju wpadało przyjemne światło przez wielkie okno z zachodniej strony domu. Ktoś chrapnął. Mój wzrok powędrował na chłopaka, który leżał obok mnie, a wcześniej go nie zauważyłam. Harold?! Matko Boska, ja z nim spałam?! Chwyciłam się nerwowo głowy. Miałam na sobie jedynie zieloną bieliznę, ubrania były wszędzie porozrzucane. Zachciało mi się płakać. Nie mam pojęcia, co wczoraj się tu działo. Ten jeden wieczór może popsoć mi całe życie, tylko do cholery jasnej nie mam pojęcia jak się potoczyła akcja. Nie jestem już dziewicą? Nigdy nie będę wiedzieć, jakie to uczucie, bo kurwa nie pamiętam. Miałam ochotę strzelić sobie z liścia, ale w tej samej chwili musiałam pobiec do łazienki i zwymiotować. Jak mi niedobrze. Będę miała nauczkę! Tylko szkoda, że nie mogę cofnąć czasu...

- Nasza święta Reachel zaliczyła zgon - zagwizdał Louis. Tyle że mi nie było w ogóle do śmiechu. Ja pierdole, co ja zrobiłam. A jeżeli zaszłam w ciążę? Co ja wtedy zrobię? Kurwa, jaką jestem debilką.
- Nie przejmuj się - Harry odstawił szklankę z mlekiem, podszedł, objął mnie ramieniem i pocałował w szyję.  Ja byłam już ogarnięta, ubrana, a on chodził bez koszulki. Tak mu było wygodniej. Normalnie to bym zaczęła myśleć o tym jak chce mi się podotykać jego muskułów, ale teraz doprawdy nie mam na to nastroju. Cały czas drażnią mnie te nieprzyjemne myśli. Co ja wczoraj robiłam? Powinnam chyba o tym porozmawiać z Stylesem. My nawet nie jesteśmy razem. Z resztą nie zdziwię się, jeżeli jednak jesteśmy. Pierwszy raz się upiłam i teraz wiem jakie nieprzemyślane decyzje w takich sytuacjach podejmuję.
- No tak, ty to nic. Żebyście widzieli Nialla. O Horan, co on wyprawiał, jak teraz wygląda. Padlibyście - kontynuował warzywniak. - Nawalił się jak cholera. Takie imprezy to ja rozumiem. Można się zabawić i pośmiać. - Uśmiechnęłam się na chwilę. Pewnie ja też dobrze się bawiłam, tak przypuszczam.
- A gdzie on jest? - zaciekawiło mnie.
- Chyba rzyga do prysznica Harrego...
- Mojego? - poderwał się loczek, a ja zaśmiałam się. Jak to wyglądało haha. - Zaraz wracam, Rej. - powiedział i pobiegł do swojej części domu z krzykiem "Horan, zajebię ciebie, jeżeli ruszyłeś mój prysznic!" Hazza jest wyczulony na punkcie swojej łazienki. Przez minimum 15 minut myje tam zęby, bierze kąpiele przy świecach i takie tam. Nie dziwię się więc jemu, nie chciałabym wąchać rzygów i bąków Nialla podczas mycia się.

___
Wiem, że rozdział trochę taki nieogarnięty, ale tak miało być, ponieważ to miały być myśli pijanej Reachel haha :)

Ostatnio prawie się poryczałam, jak zobaczyłam 18 opinii pod rozdziałem, a potem 20. Nigdy bym się nie spodziewała, aż tak dużej ilości komentarzy na MOIM blogu. Prawie się popłakałam *___*

1D EVER - są wspaniali dla nas, Polskich fanów♥